Konsekwencje obowiązującej od ponad 30 lat w Chińskiej Republice Ludowej polityki„jednego dziecka” przedstawiono podczas panelu poświęconego sytuacji chińskich dzieci, kobiet i rodzin. Chris Smith, republikański kongresman z USA przedstawił dane mówiące o ok. 35 tysięcy przymusowych aborcji, jakie codziennie wykonuje się w tym kraju.

Reklama

„ Z tego powodu w Chinach nie żyje 400 mln dzieci. To więcej niż cała populacja USA” - zauważyła Reggie Littlejohn, szefowa pozarządowej organizacji Women's Rights Without Frontiers.

NIELEGALNE DZIECI

Polityka jednego dziecka została wprowadzona w 1978 roku przez Denga Xiao-Pinga. Uznano, że kontrola urodzeń pomoże wydobyć z nędzy kraj liczący sobie wówczas miliard mieszkańców. Zgodnie z prawem mieszkańcy miast mogą mieć jedno dziecko, a mieszkańcy wsi - dwoje, pod warunkiem, że pierwsze dziecko jest dziewczynką. Pragnący syna mającego przedłużyć ród nie rejestrują dzieci płci żeńskiej - dotyczy to ok. 22 proc. dziewczynek w małych wioskach. Takie „nielegalne” dziecko nie ma prawa do szkoły ani opieki zdrowotnej. Dochodzi też do zabijania dziewczynek.

Reklama

Zasobny portfel bez trudu pozwala ominąć prawo. Najbogatsi i najbardziej wpływowi - przedsiębiorcy, urzędnicy, gwiazdy sportu i show-biznesu - mają zwykle dwójkę dzieci, a co dziesiąty troje.

PRZYKŁAD IDZIE Z GÓRY

Aby kontrolować urodzenia, w wielu regionach poddaje się kobiety przymusowej sterylizacji i aborcji - nawet w ósmym miesiącu ciąży.

Reklama

Instrumentalne traktowanie kobiet jest promowane przez samą górę. Mao Tse-Tung, założyciel ruchu komunistycznego, w pamiętnikach opisuje nieludzki stosunek do kobiet, gwałty na maleńkich dziewczynkach i kontakty z dużą grupą małżonek i konkubin.

Współcześnie najgorsza jest sytuacja więźniarek i pracownic dużych zakładów. Ich realia to wielokrotne publiczne gwałty, tortury pałką elektryczną, zakuwanie w kajdany i bicie. Postulat utrzymania liczby więźniarek w „rozsądnych granicach” realizuje się poprzez tortury, sztuczne wywoływanie głodu i eksperymenty medyczne. Co roku w wyniku takich działań ginie od pięciu do ośmiu tysięcy kobiet.