W telewizyjnych serialach małżeństwo nie jest traktowane zbyt poważnie, a bohaterowie wolą przyjemności seksu pozamałżeńskiego. Tak przynajmniej uważa Amerykańska Telewizyjna Rada Rodziców, która w swoim raporcie bardzo skrytykowała programy emitowany w tzw. najlepszym czasie antenowym. "Seriale specjalnie chcą umniejszyć wagę instytucji małżeństwa przez regularne przedstawianie go w negatywnym świetle” - grzmią autorzy dokumentu.

Co jeszcze bardziej oburzyło radę, to fakt, że w najnowszych produkcja promuje się "dziwne" zachowania jak zamienienie się partnerami, seks grupowy, a nawet - pedofilię. Elementy pornografii, użycie gadżetów erotycznych i prowokacje seksualne to już w telewizji norma. Jak podali przedstawiciele Rady, statystki są nieubłagane: w serialach trzy razy częściej pokazuje się przypadki sadomasochizmu i innych zboczeń niż zdrowych, pozytywnych relacji małżeńskich.

Przykłady? W kultowych "Chirurgach" bohaterowie zamiast po dyżurze wracać grzecznie do męża lub żony, dla rozładowania stresu fundują sobie niezobowiązujący seks (np. jak Meredith i Derek). W "Boston Legal” pojawia się wątek seksu za pieniądze.

Nawet jeśli filmowe produkcje pokazują małżeństwo, to zazwyczaj w złym świetle: jako bezdzietne i wyuzdane. Jak np. "Gotowych na wszystko" - Carlos i Gabrielle Solis przecież ciągle szukają okazji do zdrady. Szczytem jest czekający na polską premierę serial “Swingtown”, gdzie pary wymieniają się partnerami (są tzw. swingersami).

Raport poddał analizie programy, które miały premierę w sezonie 2007-2008. Zwracano uwagę na sposób prezentowania scen erotycznych, aluzje, rozmowy o seksie, sposób prezentacji nagości, obecność pornografii. Co najdziwniejsze, w pierwszej godzinie najlepszego czasu antenowego, tzw. godzinie familijnej, kiedy przed telewizorami siedzą młodzi widzowie, pokazuje się takich scen najwięcej.

Wszystkie stacje - ABC, CBS, CW, Fox, NBC - odmówiły komentarza. Pytanie, czy dlatego, że oddzielają fikcję od rzeczywistości i uważają, że seriale to tylko wymysł bujnej wyobraźni scenarzystów, czy - to gorszy scenariusz - wolą przemilczeć to, że każdy z nas chce oglądać takie właśnie historie "z życia wzięte"?