Wystarczy rzucić okiem na artykuły dotyczące życia intymnego i porady udzielane w magazynach dla kobiet i mężczyzn, by odnieść wrażenie, że numerek na jedną noc stał się znakiem naszych czasów.
Przypada on w udziale nie tylko zdeklarowanym singlom, czy nieszczęśliwym małżonkom. Ochota na szybki seks to konsekwencja dobrobytu, znudzenia codziennością, swobody obyczajów oraz dyspozycyjności i stałej gotowości, którą zapewniają zdobycze technologiczne (sms-, mms-y i maile). Do tego dochodzą gigantyczny stres w pracy, który trzeba jakoś odreagować oraz częste podróże służbowe, noce w hotelach i wolne wieczory, których nikt przecież nie lubi spędzać w samotności.
Jak wynika z doświadczeń wielu kobiet żyjących w dużych miastach, po ciężkim dniu wystarczy wybrać się do baru, by znaleźć tam chętnego prawnika, managera czy bankiera. Słodziutkiego chłopaka, którego można zabrać do domu na kilka godzin namiętnego seksu. A zaraz potem wyprosić, bo niezależna kobieta jada śniadanie solo.
Scenariusz może wyglądać również tak: młody przystojny biznesmen stoi na lotnisku. W jednym ręku trzyma walizkę, w drugiej telefon komórkowy. Przed chwilą dowiedział się, że odwołano jego samolot. Mężczyzna nie zamierza tracić czasu i spędzić samotnej nocy w obcym mieście. Z listy kontaktów wybiera adres kobiety, która z pewnością mu nie odmówi.
Czy powyższe przykłady wydają się nam obce, nierealne? Dla wielu z nas (na szczęście) tak, ale powoli takie zachowania stają się normą. W ostatnich latach bowiem zasady zawierania znajomości mocno się przeobraziły. W wyniku nieograniczonego dostępu do Internetu i telefonu komórkowego, które umożliwiają znalezienie partnera seksualnego w błyskawicznym tempie, stajemy się coraz otwarci na ekscytujące przygody.
Czy oznacza to, że mając nieogranicząną możliwość wyboru, ciągle pragniemy coś zmieniać, ale jednocześnie podejmujemy decyzje na zasadzie chybił trafił? Przecież strony internetowe, które pośredniczą w niezobowiązujących kontaktach seksualnych, odnotowują stały dopływ chętnych. Jednocześnie rośnie udział kobiet-użytkowników. Czy więc żyjemy w czasach, w których seks obejdzie się bez miłości?
Eksperci i seksuolodzy, którzy zjawisko to nazywają nową miejską kulturą, próbują nas uspokoić. Ostatecznie zmianom uległy tylko możliwości, a nie ludzkie tęsknoty i pragnienia - tłumaczą. Niezobowiązujący seks nie jest faktycznie niczym nowym. Mamy z nim do czynienia zarówno wtedy, gdy nie możemy być z kimś, kogo kochamy, jak i wtedy, gdy jesteśmy w szczęśliwym związku. I chociaż przyjaźni w stylu Fuck Buddie jest w dzisiejszych czasach coraz więcej, nadal należą one do mniejszości. 95 proc. wszystkich kontaktów seksualnych ma bowiem miejsce w stałych związkach. Możliwości technologiczne ułatwiają nam wprawdzie zawieranie przygodnych znajomości, ale większość ludzi, aby móc delektować się seksem, potrzebuje intymności, odpowiedniej atmosfery i emocjonalnego bezpieczeństwa.