Każda kobieta marzy, żeby "stanąć na ślubnym kobiercu". Ale czasami okazuje się, że poszłaś do ołtarza z niewłaściwym mężczyzną. Czy masz w związku z tym zrezygnować z ułożenia sobie życia? Szczęście można odnaleźć zarówno w pierwszym małżeństwie, jak i w drugim, i w trzecim. Trzeba tylko umieć się do tego zabrać!
Psychologowie sądzą, że kolejny usankcjonowany związek wcale nie ma mniejszych szans na powodzenie niż pierwszy. Czasami jest wprost przeciwnie. Andrzej Wiśniewski, psycholog i psychoterapeuta rodzinny, w dialogu rzece z pisarką Katarzyną Grocholą ("Związki i rozwiązki miłosne") mówi, że jeśli się już w ogóle trzeba rozwodzić, najlepsze jest trzecie małżeństwo. "Klasyka wygląda tak, że najpierw dla dobra związku rezygnujemy ze swoich praw i potrzeb i podporządkowujemy się partnerowi. Gdy ta strategia zakończy się klęską i rozwodem, mówimy sobie: <Dosyć tego, już nie dam się zdominować>, i przechodzimy na drugą stronę, podporządkowujemy sobie tego nowego partnera... Oczywiście tak zbudowany związek znowu się rozpada i wtedy powstaje szansa na coś pośrodku, gdyż wiemy już, jak smakuje samotność zarówno osoby zdominowanej, jak i dominującej" - dopowiada Wiśniewski.
A jak to wygląda w praktyce? Czy drugi, trzeci raz kocha się tak samo, jak pierwszy?
Powtórka ze ślubnego kobierca
Poza wyjątkowymi hobbystkami, które kolekcjonują ślubne obrączki, większość z nas to romantyczki, które marzą o miłości do grobowej deski i szczęśliwym związku do końca życia. Pamiętam, jak kiedyś jeden z moich znajomych, wyjątkowy żartowniś, na ślubie naszej wspólnej przyjaciółki pocieszał zdenerwowaną pannę młodą, że kolejny ślub pójdzie jak z płatka, bo będzie miała wprawę. Biedaczka obraziła się na niego nie na żarty. Rozumiem ją doskonale, bo choć sama mam drugiego męża, gdyby ktoś kilkanaście lat temu powiedział mi, że moja wielka miłość znajdzie finał w sądzie na rozprawie rozwodowej, chyba bym wtedy zabiła. A tymczasem tak zwani urodzeni optymiści twierdzą, że dopiero trzeci związek to układ na poważnie, czyli coś, co ma szansę być na dobre i na złe. Czy to prawda? Co na to psychologia? Zacznijmy od początku...
Miłosna matematyka
Statystyki dowodzą, że im krótsze było pierwsze małżeństwo, tym większe prawdopodobieństwo, że kobieta szybciej ponownie wyjdzie za mąż. Dlaczego tak się dzieje? No cóż, miłe panie, pierwszy raz na ślubnym kobiercu często stajemy "na próbę", żeby sprawdzić, jak nam będzie razem zasypiać i razem się budzić, smażyć jajecznicę we wspólnej kuchni i kupować meble na kredyt dla młodych małżeństw. Swoją drogą, ciekawe, czy takie kredyty jeszcze funkcjonują. Decyzja o małżeństwie po raz pierwszy to często nagły impuls, dreszczyk emocji, chęć zabawy w męża i żonę, i duma z obrączki na palcu. Mam rację? Kiedy sielanka kończy się rozwodem, czujesz się zraniona, rozczarowana, oszukana i obiecujesz sobie, że już nigdy żaden mąż w twoim życiu nie zaistnieje. I całe szczęście. Terapeuci małżeńscy twierdzą, że pomiędzy rozwodem a kolejnym związkiem powinna być co najmniej dwuletnia przerwa na uporządkowanie emocji, zamknięcie spraw związanych z przeszłością i umocnienie się w życiu w pojedynkę.
Czas leczy rany i pewnego dnia poznajesz kolejnego mężczyznę swojego życia i znów zaczynasz wierzyć, że tym razem to właśnie ten facet i ten związek. Dlaczego właśnie on? Jeśli masz dziecko z pierwszego małżeństwa, szukasz nie tylko męża, ale też opiekuna dla swojego syna czy córki. Jesteś bardziej ostrożna, mniej ufna, jaśniej i bardziej zdecydowanie przedstawiasz swoje oczekiwania, testujesz delikwenta. Słowem - dmuchasz na zimne.
Małżeństwo po raz trzeci... No cóż, nie mam takich doświadczeń. Podobno, jak twierdzą specjaliści, trzeci raz do ołtarza może zaprowadzić kobietę jedynie wielka miłość albo przyjaźń. Dzieciaki już odchowane, Ty bardziej dojrzała, lepiej wiesz, czego chcesz, a na co się nie zgadzasz. Ale zdarzają się również romantyczne historie jak z filmu, kiedy np. trzeci mąż to przyjaciel z piaskownicy, mężczyzna, który był niedaleko od zawsze. To na jego ramieniu opłakiwałaś swoje dwa rozwody. I w końcu po latach powiedziałaś mu: "Tak".
Psychologia miłości
Niestety, miłość to nie jest coś, co można dać lub dostać raz na zawsze. To nie umowa na czas nieokreślony. Miłość dojrzewa, zmienia swoje oblicza, czasami nas rozczarowuje i boleśnie rani. Moim skromnym zdaniem etapy miłości idealnie przypominają charakter kolejnych związków. Pierwsze małżeństwo jest zwykle jak pierwszy etap miłości, czyli szaleńcze, bezkrytyczne zakochanie. On jest Twoim królewiczem na białym koniu, a ty jego królewną. Chcecie spędzać ze sobą każdą minutę życia. Jeśli ceną za to ma być podpisanie cyrografu w obecności urzędnika stanu cywilnego albo księdza, to już natychmiast. Zakochanie, choć tak intensywne, że niektórzy psychiatrzy porównują ten stan do ciężkiej psychozy, jest nietrwałe jak mydlana bańka. On już od kilku godzin nie powiedział, jak bardzo cię kocha, Ty nie chciałaś się kochać, bo miałaś te swoje humory i... W Waszych głowach zapala się czerwona lampka: "Czy to na pewno ten mężczyzna/ta kobieta na całe życie?".
Drugi związek zwykle jest bardziej stabilny emocjonalnie. Miłość jest, a i owszem, ale wiesz już, że szaleńcze zakochanie i miłosny szał ciał to za mało, żeby się udało. I tu wkraczamy w kolejny etap miłości - tworzenie części wspólnej związku. Myślisz sobie: "On może nie przypomina filmowego amanta i nie całuje tak wyśmienicie jak mój były, ale lubimy razem spędzać czas i dogadujemy się prawie na każdy temat. No i moja córeczka za nim przepada".
I jeszcze jeden...
Trzeci związek jest jak umowa handlowa. Obydwoje jesteście realistami. Każde z was wnosi w posagu ciężkie walizy poprzednich doświadczeń. Ty jesteś bardziej samodzielna, nie potrzebujesz mężczyzny, na którym mogłabyś uwiesić się ze wszystkim i swoimi problemami. Doskonale potrafisz radzić sobie sama. Jego wybrałaś, a on wybrał Ciebie. I były to w pełni świadome wybory. Kochacie się, potraficie stworzyć część wspólną związku, ale nie za cenę własnej niezależności. Ty akceptujesz jego hobby, a on nie każe ci nosić wyłącznie czerwonych "miniówek", bo wie, że ani czerwony, ani mini nie są w Twoim stylu. Czy to znaczy, że dopiero małżeństwo po raz trzeci ma szansę na przetrwanie?
Bilans związków
Plusem dla tych, którzy wymienili się obrączkami po raz trzeci na pewno jest większa dojrzałość i wspomniane walizki z życiowymi doświadczeniami, ale... wiele zależy od zawartości tego bagażu. Na przykład jedna z moich znajomych miała koszmarną pierwszą teściową. Twierdziła nawet, że to właśnie przez nią rozpadło się jej małżeństwo. Kolejna teściowa, przemiła i pełna dobrej woli kobieta, była u mojej znajomej od razu na cenzurowanym. Bo wiadomo, jak teściowa to wścibska i nie cierpi synowej.
Wychodząc za mąż po raz kolejny, obiecujesz sobie nie powielać starych błędów, ale też nosisz w sobie dawne urazy. Jeśli np. twój pierwszy związek rozpadł sięz powodu alkoholizmu partnera, nowy partner dostanie po głowie, jeśli tylko spojrzy w kierunku butelki z piwem. Albo zazdrość. Jeśli zostałaś zdradzona, prawdopodobnie w głębi serca przechowujesz skrypt, że wszyscy mężczyźni zdradzają, a twój mniej lub bardziej uświadamiany lęk będzie przyczyną niejednej awantury, kiedy nowy partner spóźni się chociaż o pięć minut.
Z jednej strony świadomie wybrałaś mężczyznę kompletnie różnego od swojego byłego, ale... No tak, "tamten też codziennie dzwonił do swojej mamusi". Choćbyś starała się z całych sił, nowy mąż nieraz oberwie za przewinienia poprzedniego. No i ten lęk, że znowu może się nie udać. I poczucie winy, że to pewnie z Tobą jest coś nie tak, skoro w nowym związku powtarzają się te same konflikty.
Jeśli obydwoje macie za sobą niezbyt optymistyczne małżeńskie doświadczenia, prawdopodobnie będziecie stawali na głowie, żeby w waszym nowym związku było zupełnie inaczej i oczywiście lepiej. To szczytny cel, ale pamiętaj, że lepsze często bywa wrogiem dobrego.
Recepta na raj
To chwyt marketingowy, bo taka recepta nie istnieje. Każdy związek jest inny, a szczęśliwość małżeństwa nie rośnie proporcjonalnie do ilości związków. Bo związek to Wy, Wasze oczekiwania, wspólne plany. To, ile jesteście w stanie dać drugiemu człowiekowi i ile przyjąć. Może okazać się, że choć wyszłaś za mąż tuż po maturze, dotrwacie w miłości do złotych godów. Za to przyjaciółce dopiero z siódmym mężem uda się stworzyć coś cennego. Recepty na szczęście w małżeństwie nie ma, ale mam kilka rad dla tych, którzy mają zamiar po raz kolejny powiedzieć "tak":
1. Trudno jest zbudować nowy dom na starych fundamentach. W nowym związku spróbujcie zbudować wszystko od zera, bez zaszłości. Niech nowy związek nie będzie dla ciebie jedynie plastrem na zranione serce.
2. Powiedz nowemu partnerowi o urazach z przeszłości, np. że boisz się podniesionego głosu, nie tolerujesz kłamstwa.
3. Pogódź się, że może nigdy nie zrozumiesz, dlaczego poprzednim razem się nie udało. Nie szukaj winnego. Inwestuj energię w nowe małżeństwo.
4. Nie opowiadaj partnerowi z detalami o swoim poprzednim związku. Obydwoje macie prawo do sekretów, dotyczących waszej przeszłości. Poza tym on może wykorzystać to w trakcie małżeńskiej kłótni.
5. Pamiętaj, że bez względu na finał, każdy związek to dla Ciebie cenna lekcja.