• Starsza ode mnie o dwa lata Grażyna Rogowska na stałe mieszka w Opolu. Łączy nas szczególna więź. Telepatycznie wyczuwamy, gdy dzieje się coś niedobrego. Wewnętrzny głos każe sięgnąć po słuchawkę i już wiem: Grażyna jest pewnie chora. W Grażynie mam psychiczne wsparcie zawsze, gdy tego potrzebuję. I to nic, że do Warszawy przyjeżdża rzadko tylko na kilka godzin. Spacerujemy wtedy po mieście, tracimy poczucie czasu i gadamy, gadamy, gadamy. Ale też wspaniale się razem bawimy. Rok temu w sierpniu Grażyna przyjechała do mnie w dniu swoich urodzin. Potwornie lało. Ubrałyśmy się w cienkie ubrania i na bosaka biegałyśmy po ulicy.

• Ewa Ziętek. Jest dla mnie autorytetem, mistrzynią. Nie tylko w aktorstwie. To piękna, dojrzała i mądra życiowo kobieta. Jesteśmy ze sobą bardzo mocno związane. W teatrze i ekipie serialu mówią o nas papużki nierozłączki. Po całym wspólnym dniu w pracy jeszcze musimy do siebie zadzwonić. Roztrząsamy ważne egzystencjalne problemy i dyskutujemy na tematy wiary. Albo pytamy o najlepsze tabletki na ból gardła. Wszystko w jednym. Ewa mnie mobilizuje, motywuje. Potrafi mną potrzasnąć. Pogłaszcze po głowie, ale i da klapsa. Cenię jej zawodowe i życiowe doświadczenie. Jej rady zawsze okazują się słuszne! Zaskakuje mnie swoją troską. Pomogła mi dzielnie znieść trudy ciąży. Gdy jestem chora, przyrządza mi herbatę malinową z miodem przywiezionym z pasieki.

• Z trzecią przyjaciółką, a w zasadzie pierwszą, bo znamy się już ponad 20 lat, chodziłam do szkoły. Przyjaźń z Kasią Kwiatkowską, także aktorką, ma inny kolor od pozostałych. To taki „męski” układ, w którym nie ma miejsca na babskie rozczulania się nad sobą. Kasia była przy mnie, gdy wyrzucono mnie ze szkoły teatralnej. To mocna, głęboka i poważna przyjaźń. O naszym zaangażowaniu nie musimy przypominać sobie codziennymi telefonami. Czasem nie kontaktujemy się długie tygodnie, ale żadna z nas się nie gniewa. Możemy nawet nie pamiętać o urodzinach. Nie o to chodzi, by udowadniać sprawy oczywiste.

• Z Anią Hernik znamy się z liceum. Wspólnie ze mną i Grażyną studiowała na wydziale wiedzy o teatrze. Jest zupełnie inna od reszty moich przyjaciółek. To osoba wyważona, poukładana, która rzeczowo myśli o świecie. Przy niej nabieram dystansu do wielu spraw.

• Pamiętam, jak w szkole robiłyśmy sobie z dziewczynami takie „koło gospodyń domowych”. Spotykałyśmy się raz w tygodniu na babskich wieczorach. Gotowałyśmy coś, szczególnie lubiłyśmy piec ciasta. No i rozmawiałyśmy o wszystkim, naturalnie głównie o facetach. Dziś mamy już inne doświadczenia, wykrystalizowały nam się poglądy, często różne. Ale wciąż mamy podobne wartości i dążenia. To daje nam możliwość dyskutowania i poszerzania horyzontów. Jedno, czego nie umiemy, to wzajemnie się mobilizować. Tak zresztą było zawsze. O ile z Grażyną potrafiłyśmy uczyć się do egzaminów, o tyle z Anią nigdy to nie wychodziło. Wspólna nauka łaciny zawsze kończyła się tak, że nawet nie otwierałyśmy zeszytów.

• Moje przyjaciółki nie są do mnie podobne, ani do siebie nawzajem. Mają inne temperamenty, inne sytuacje życiowe. Jedno nas łączy – podobna wrażliwość. Rozumiemy się w pół słowa, mamy swoje hasła, zwroty, zrozumiałe tylko dla nas. Język, który wypracowałyśmy przez lata. Reagujemy na sygnały, wczuwamy się w drugą osobę, rozumiemy jej położenie. Czasem człowiek męczy się z jakimś problemem, dusząc go w sobie. Przyjaciółka od razu wyczuje po głosie, że coś jest nie tak. Nie obrażam się, jeśli nie jestem pierwszym spowiednikiem moich przyjaciółek. Ale gdy już czuję, że ona może o tym gadać, próbuję pomóc. Wskrzesić w niej optymizm. Słuchaj, mówię, jesteś zdrowa, masz dwie ręce, pracę i możliwości, by zrobić z sobą i swoim życiem porządek. Wszystko zależy od ciebie. Popatrz na tych, którzy mają gorzej. Nic nie przychodzi łatwo, ale spróbuj. Pokrzepiam je także przyjemnościami, improwizuję babski wieczór z pyszną kolacją i winem.

• Cztery kobiety, cztery różne osobowości. Ale nigdy nie rywalizujemy ze sobą. Może dlatego, że każda z nas jest na swój sposób kobietą sukcesu? Żadna z nas nie ma zawistnej natury. Nie wchodzimy sobie wzajemnie w drogę, bo nie mamy takiej potrzeby. Każda z nas ma jasno wyznaczone życiowe cele. Jesteśmy kobietami spełnionymi. Jeśli jest zazdrość, to pozytywna, raczej podziw. Jedna z moich przyjaciółek jest właśnie na etapie radykalnych zmian w życiu osobistym. Podziwiam ją za wytrwałość w dążeniu do celu. Za odwagę, determinację i konsekwencję.

• Jesteśmy ze sobą szczere do końca. Jeśli nie podoba mi się mężczyzna, z którym akurat jest moja przyjaciółka, potrafię jej to powiedzieć, jednak nic więcej. Raz wyrażę swoją opinię, ale nie namawiam do zerwania.

• Tyle lat jestem związana z Grażyną, Ewą, Anią i Kasi - przetrwałyśmy próbę czasu. I w biedzie byłyśmy razem, i sukces niczego między nami nie zepsuł. Myślę, że mamy coś wyjątkowego, bo nie każda kobieta zdolna jest do prawdziwej przyjaźni. Przyjaźń mogą zbudować ludzie, którzy odrzucają egoizm, zawiść i zazdrość. Te trzy cechy uniemożliwiają budowanie silnej więzi opartej na szczerości i zaufaniu.