Na imprezie w Nowym Jorku pojawia się dziewczyna. Można w ogóle nie zwrócić na nią uwagi. Ubrana w czarną tunikę i krótkie legginsy nie wyróżnia się niczym szczególnym. Trudno powiedzieć o niej, że jest piękna. Błyszcząca i zaczerwieniona twarz, odrosty nie robią raczej oszałamiającego wrażenia. Tymczasem okazuje się, że to jedna z najbardziej znanych aktorek świata, laureatka Oscara, Gwyneth Paltrow.

Reklama

Trzeba przyznać, że choć Gwyneth nie wyglądała atrakcyjnie, to jednak zrobiła pozytywne wrażenie. Bo pokazała, że ma dystans do siebie i nie boi się prawdy o sobie. I dobrze się bawi nie tylko wtedy, gdy sztab stylistów i makijażystów zrobi ją na bóstwo.

To nie pierwsze takie wyjście Paltrow. W latach dziewięćdziesiątych, gdy była jeszcze związana z Bradem Pittem, często zdarzało się jej pokazywać "saute”. Media wtedy często krytykowały ją za zbyt naturalny wygląd. Ostatnio jednak 35-letnia gwiazda raczej nie wychodziła z domu bez makijażu. Jeszcze kilka tygodni temu podczas promocji filmu "Iron Man” potrafiła kilka razy dziennie zmieniać eleganckie szpilki.