U Luisa Vuittona trawają właśnie zapisy na najwyższe chyba buty sezonu - siedemnastocentymetrowe szpilki. Wszystko świetnie - wiemy, że noga wygląda w takim bucie ładnie, a kobieta seksownie, ale pytanie, czy to już jednak nie przesada? W czymś takim albo człapie się jak kaczka, albo w ogóle nie da się chodzić. Czy tzw. drapacze chmur (tak na megawysokie szpilki mówią specjaliści od mody) przeznaczone są do chodzenia? Naszym zdaniem, raczej tylko do oglądania. Taki but dla wiekszości kobiet jest mało praktyczny - przecież ciągle się biegamy: rano do samochodu albo autobusu, w pracy od działu do działu, po pracy po zakupy albo na spotkanie. Może dlatego co roku w większości miast na świecie magazyny kobiece organizują maratony na szpilkach? Żeby nas przygotować na najgorszy wyścig w szpilkach nowej generacji.
A jak widać na zdjęciu z wyścigu Cosmopolitana w Belgradzie, kobiety są uparte i dla urody (oraz wysokich nagród) zrobią wszystko. Skoro projektanci każą nam nosić szpilki, jesteśmy gotowe katować się cały sezon, byle tylko modnie wyglądać. Jest tylko jedna metoda, by uniknąć skręconych albo połamanych kostek, poobijanych nóg i komicznych wywrotek - do każdej pary butów powyżej siedmiu centymetrów producent powinien dołączać abonanament na limuzynę z kierowcą albo chociaż vouchery na taksówkę. A Wy, drogie panie, zanim zdecydujecie się na takie przyjemności, zadbajcie o porządne ubezpiecznie zdrowotne. Christian Louboutin, Louis Vuitton ani tym bardziej firma Aldo albo Gino Rossi nie ubezpieczają się jeszcze na wypadek pozwów z powodu uszczerbku na zdrowiu klientek biegających po kocich łbach w szpilkach.
Bardzo wysokie wymagania, czyli w czym każą nam chodzić projektanci