Ostatnie tygodnie w pani życiu były bardzo gorące...
Sabrina Pilewicz: Rzeczywiście. I wciąż dzieje się bardzo wiele. Po zaprojektowaniu dwóch sukien dla Oli Kwaśniewskiej jeszcze nie zdążyłam złapać oddechu. Po ślubie czekały mnie trzy dni intensywnych przygotowań przed premierą nowej kolekcji moich torebek "Dolce Far Niente". Zobaczymy, co przyniesie kolejny tydzień.
Czy przygotowana jest pani na to, że wkrótce w sklepach z konfekcją ślubną pojawi się wiele kopii osławianej sukni pani projektu?
Jeśli będą mnie kopiować, to znak, że to, co stworzyłam, przypadło innym do gustu. To powód do zadowolenia. Przeżyłam już podobną historię. Pamiętam, że suknię z warstwami tiulu, którą zaprojektowałam dla Miss Polonii Rozalii Mancewicz, kopiowały inne domy ślubne. Nie zaprzątam sobie tym głowy. Po prostu robię dalej swoje i wyznaczam kolejne cele, które chcę osiągnąć.
Suknia Oli była bardzo chwalona za stronę wizualną. A jak było z jej praktycznymi walorami? Jak kreacja sprawdziła się w boju?
Wydaje mi się, że osiągnęliśmy cel, bo Ola przez cały ślub była promienna i szczęśliwa.
Czy suknia ślubna może w ogóle być wygodna?
Oczywiście. Pamiętam, jak Ola przyszła do mnie na drugą przymiarkę. Suknia była już odszyta, ale z tkaniny zastępczej. Ola, która jest bardzo żywiołową osobą, zaczęła w niej tańczyć. Spytała, czy to już gotowa wersja sukni. Wtedy zobaczyłam, że ta kreacja stała się jej drugą skórą. Mimo ponad dwumetrowego trenu, po prostu dobrze się w niej czuła. To był dla mnie świetny sygnał.
Jak współpracowało się pani z Olą?
Nasza współpraca była rewelacyjna. Ola zna się na modzie. Przyszła do mnie z wizją tego, jak ma wyglądać jej suknia. Tworzyłam kolejne rysunki, aż Ola zaakceptowała jeden z nich. Wtedy zaczął się etap, który lubię najbardziej - wdrażania naszego pomysłu w życie.
Druga z sukni, którą zaprojektowała pani dla Oli, ciągle owiana jest tajemnicą.
Mogę zdradzić, że ta suknia reprezentuje kompletnie inny styl. Jest bardziej romantyczna, nonszalancka, osadzona w stylu boho, który jest bliski Oli. Kreacja weselna jest w wytwornym kolorze ecru. Uszyłam ją z wielu metrów jedwabnego muślinu. Zdobi ją koronka wysadzana kamieniami szlachetnymi. Ma też rozporek. Suknia pięknie podkreśla talię i uwydatnia inne atuty kobiecej sylwetki.
Jak ocenia pani polską modę ślubną? Nie tę z czerwonych dywanów, ale z remiz strażackich? Niektórzy zarzucają jej kiczowatość, krzykliwość.
Jeśli ktoś dobrze czuje się w tej estetyce, to jego wybór. Każda kobieta wybiera tę suknię, w której czuje się najlepiej. Nie mnie to oceniać. Nie tworzę identycznej sukni dla dziesięciu pań. Każdej klientce pragnę zaoferować unikatową kreację, która będzie oddawać jej charakter. Uważam, że polski rynek mody ślubnej zmierza w dobrym kierunku. Cały czas pojawiają się nowe firmy, nowi, wspaniali projektanci.
Dziękuję za rozmowę.
>>> ZOBACZ ZDJĘCIA!