Dzięki swojej 33 pozycji na liście 100 najbardziej wpływowych kobiet według magazynu "Forbes", Diane von Furstenberg okazała się najważniejszą kobiecą postacią w branży modowej. Wyprzedziła nawet samą Annę Wintour, redaktor naczelną magazynu "Vogue", która w notowaniu zajęła 51. miejsce, Miuccię Pradę, która uplasowała się na 67 pozycji i Gisele Bundchen, która znalazła się na odległym 83 miejscu.
Nic dziwnego, że kreatorka zajęła tak wysoką pozycję, skoro kobieca siła to jej atut i coś, czym stara się zarażać panie na całym świecie. - Nie spotkałam słabych kobiet - powiedziała Diane kilka miesięcy temu podczas spotkania w perfumerii Sephora w Warszawie.
Jej błyskotliwa kariera zaczęła się od zaprojektowania i wprowadziła na rynek dżersejowej sukienki kopertowej zainspirowanej japońskim kimonem. Sukienka, prosta w kroju i szalenie nowoczesna, natychmiast stała się hitem i obiektem pożądania wśród rzeszy kobiet, a Diane nie mogła nadążyć z realizacją zamówień. Po wielkim sukcesie przyszło załamanie. Na początku lat 80. jej dom mody pogrążony był w długach. Diane sprzedała firmę i na 10 lat zniknęła ze świata mody, aby powrócić ponownie i osiągnąć jeszcze większy sukces.
- Jestem dumna z tego, co zrobiłam i z tego, jaką kobietą się stałam, przerosło to moje najśmielsze oczekiwania - kokieteryjnie relacjonowała projektantka. - Nigdy nie spotkałam kobiety słabej. Wszystkie kobiety są silne, czasem tylko boją się pokazać, na co je stać. Swoją postawą i pracą chcę im pokazać, że mogą osiągnąć, co chcą i być, jakie chcą - twierdzi kreatorka mody.
>>> ZOBACZ RÓWNIEŻ!