Jako jedna z nielicznych redaktorek mody, Franca Sozzani może konkurować z Anną Wintour, jeśli chodzi o dokonania w prasie i pozycję w branży mody. Ale choć redaktor naczelna włoskiej edycji "Voguea" mówi, co myśli, to nie terroryzuje swojej redakcji.

Reklama

"Nigdy nie organizuje kolegiów redakcyjnych ani spotkań zespołu. Nigdy. Jeśli ludzie są odpowiedzialni i kreatywni, nie potrzebują nauczyciela i strofowania" - powiedziała Sozzani.

Redakcją "włoskiej Biblii mody" kieruje nieprzerwanie od 1988 roku i to pod jej kierownictwem na łamach magazynu znalazły się pomysły stanowiące wcześniej dla świata mody tabu jak numer w całości poświęcony czarnoskórym modelkom czy kobietom plus size. Redaktorka, podobnie jak Anna Wintour ma swoje znaki rozpoznawcze: długie blond loki i kontrowersyjne wypowiedzi.

Gdy cały świat mody nabrał wody w usta i jak tylko mógł dystansował się od Johna Galliano, Sozzani na łamach "Newsweeka" apelowała, żeby "Dior zatrudnił Johna Galliano z powrotem!".

Franca Sozzani głośno też wyraża sprzeciw wobec stereotypowego wyobrażenia na temat jej kraju. "Wydaje mi się, że wizerunek naszego kraju w świecie w ogóle nie oddaje tego, czym są Włochy. Kiedy przeglądamy magazyny, wydawać się może, że tutaj wszystkie kobiety są wulgarne i uwikłane w skandale seksualne. To nie są Włochy i nie wolno tego akceptować!" - powiedziała Sozzani.

Redaktorka dużo wysiłku włożyła, żeby odmienić także wizerunek włoskiej edycji "Vogue'a". Sama nadzorowała rozwijanie strony internetowej vogue.it, dzięki któremu materiały z włoskiej edycji stały się dostępne dla czytelników na całym świecie, a włoskie wydanie nabrało prestiżu zarezerwowanego dotąd przede wszystkim dla pism z Paryża i Nowego Jorku.

"Pokazała światu, że redaktor naczelna +Vogue'a+ nie musi być kimś nieuchwytnym i poza zasięgiem zwykłych ludzi. Może być zwyczajnie ludzka. Być prawdziwym człowiekiem, który kocha modę" - chwali Sozzani magazyn "Industrie".(PAP Life)

jmy/ dki/