Paryż, godzina 0.24. Mercedes-Benz S280, którym jechała księżna i jej przyjaciel Dodi Al-Fayed, przy prędkości 105 km na godzinę zahaczył o białego Fiata Uno - który miał należeć do jednego z paparazzich. W momencie zderzenia Mercedes odbił się od białego Fiata uderzył w trzynasty słup w tunelu pod mostem de l'Alma. Kierowca Mercedesa Henri Paul i Dodi zginęli na miejscu. Ochroniarz Dodiego, Trevor Rees-Jones, odniósł poważne obrażenia. Diana została przewieziona do szpitala Pitie-Salpetriere, gdzie zmarła niedługo później wskutek rozległych obrażeń wewnętrznych.

Reklama

Po wypadku spekulacjom nie było końca: doniesienia o rzekomej ciąży Di, przeplatały się z pogłoskami, że kierowca limuzyny prowadził pod wpływem alkoholu. Pojawiły się także spekulacje dotyczące zamachu na życie Diany. Jej życie i śmierć stanowiły prawdziwą pożywkę dla prasy brukowej, która śledziła każdy jej ruch.

Młoda, nieśmiała, zakompleksiona Diana Frances z domu Spencer, po ślubie 29 lipca 1981 z następcą tronu księciem Karolem, w jednej chwili stanęła wobec sztywnych zasad etykiety, zimnych pałacowych korytarzy i równie niedostępnego męża, którego od początku podejrzewano o romans z wieloletnią przyjaciółką Camillą Parker Bowles. Diana kąśliwie nazywała ją rottweilerem...

Rozgoryczona i przytłoczona małżeństwem, które od początku pozostawiało wiele do życzenia, Diana poświęciła się działalności charytatywnej. Jako ciepła i otwarta osoba przełamywała wszelkie granice i uprzedzenia. Podając rękę choremu na AIDS przekonała świat, że nie można się zarazić przez dotyk.

Reklama

- Często przytulam ludzi, uważam, że każdy człowiek tego potrzebuje niezależnie od wieku. Kiedy przykładasz ręce do ciepłej, przyjaznej twarzy, od razu nawiązujesz z tą osobą kontakt, okazujesz swoje ciepło, zainteresowanie i empatię. To przychodzi naturalnie, nigdy nie jest zaplanowane i wykalkulowane - powiedziała w jednym z ostatnich wywiadów Lady Di.

Wiele uwagi i energii poświęciła kampanii przeciwko minom przeciwpiechotnym. Uważa się, że księżna swoim działaniem i nagłośnieniem problemu przyczyniła się do podpisania 3 grudnia 1997 roku traktatu w Ottawie, zabraniającego ich produkcji, gromadzenia, eksportu oraz używania.

Jednak to życie prywatne "królowej ludzkich serc", jak ją wspominano, wzbudzało więcej emocji niż jej stanowisko w sprawie min.

Reklama

- Bycie osobą publiczną to wielka odpowiedzialność, z drugiej strony daje nam to możliwość, aby za pośrednictwem mediów uwrażliwiać świat na pewne wartości - zaznaczała. Mimo jej szerokiej działalności charytatywnej media chętniej opisywały jej kolejne romanse niż misje. - Prasa jest okrutna, nie przebacza. Śledzi jedynie błędy i potknięcia. Każda intencja, inicjatywa jest pokazywana w krzywym zwierciadle - skarżyła się Diana.

Zachwycała szykiem i zadziwiała skromnością, którą starała się wpoić swoim synom.

Otwarta, piękna i ciepła - tak odmienna od swojego męża - stała się ulubienicą Brytyjczyków. Cały świat opłakiwał jej śmierć, a pałac Buckingham zalewały tysiące kwiatów i łez. Jej otwartość i spontaniczność, które jak sama przyznała często musiała hamować, niejednokrotnie wprawiały członków rodziny królewskiej w zakłopotanie.

- Od pierwszego dnia, kiedy weszłam do rodziny królewskiej, wiedziałam, że nic nie mogę robić naturalnie - wspominała. - Czuję więź z ludźmi, niezależnie, kim są i skąd pochodzą. Uważam, że wszyscy jesteśmy równi. To podejście bardzo smuciło wiele osób. Zdecydowanie bliżej mi do tych ludzi, którzy są na samym dole, niż tych, którzy stoją na szczycie. Mój ojciec zawsze powtarzał mi, aby traktować ludzi tak samo. Te słowa ukształtowały mój stosunek do nich - dodała.

Na pięć miesięcy przed śmiercią Diana spotkała się ze słynnym nadwornym fotografem, Mario Testino, który miał wykonać zdjęcia dla magazynu "Vanity Fair". Wizerunek, który - jak sama księżna twierdziła - Testino uchwycił najlepiej, widniał na monetach, które wybito specjalnie z okazji 10. rocznicy jej śmierci.

- Na początku chciałem sfotografować księżną Dianę w jej tiarze. Później zacząłem się zastanawiać, czy jestem zainteresowany oglądaniem kolejnego zdjęcia Lady Di, jako koronowanej głowy, czy może wolę zobaczyć, jaka była w tamtym momencie? Dlatego zdecydowałem się uwiecznić ją bosą, bez biżuterii i innych ozdób - wspominał sesję fotograf.

- Do zdjęć wykorzystałem sofę. Na niej zazwyczaj wygodnie się rozsiadamy, nie siadamy z królewską gracją. Pamiętam, że Diana usiadła na niej jak prawdziwa księżniczka, złączone nogi, dłonie na kolanach. Powiedziałem wtedy: "na Boga, Ty zawsze tak siedzisz? Bo ja normalnie siadam tak" i rzuciłem się na sofę, rozkładając się na niej wygodnie. Od tej chwili nawiązała się miedzy nami nić porozumienia - opowiada fotograf. - Chciałem, żeby ludzie oglądając jej zdjęcia, zobaczyli jaka była, poczuli się tak, jakby siedzieli obok niej na sofie - dodaje.

"Żyłaś, jak świeca na wietrze" - zaśpiewał dla niej Elton John.