Amerykańska aktorka Julia Roberts nie wstrzykuje sobie botoksu, bo nie chce stracić mimiki twarzy. Uważa, że bliscy mieliby problem z odczytaniem jej emocji. Mam troje dzieci, które powinny wiedzieć, co czuję - mówi Roberts.
Gwiazda filmu "Królewna Śnieżka" uważa, że mimika twarzy to jedno z najważniejszych narzędzi aktora. Roberts przyznała, że za bardzo jej zależy na własnym wyrazie twarzy, żeby go osłabiać przez zastrzyki przeciwzmarszczkowe.
Aktorka nie ma zamiaru stosować botoksu, także ze względu na swojego męża Dannego Modera oraz troje dzieci, bliźniaki Hazel Patricię i Phinnaeusa Waltera oraz syna Henry'ego Daniela. "Powinni wiedzieć, co czuję i jakie mam w danym momencie emocje. To podstawa" - mówi gwiazda.
Botoks, czyli wieczne zdziwienie
Niechęć Julii do botoksu i chirurgicznych zabiegów upiększających wynika z jej własnych doświadczeń. Próbowałem botoksu raz w życiu i przez kilka miesięcy wyglądałam na stale zdziwioną. To nie był przyjazny wygląd - przyznaje Roberts.
Julia Roberts daleka jest jednak od oceniania innych. Jej zdaniem, jeżeli taki zabieg ma poprawić komuś samopoczucie, to nie zamierza tego krytykować. Sama wybiera naturę, bo nie chce wyglądać sztucznie i być wytykana palcami.
Kiedy aktorka odbiera swoje dzieci ze szkoły, sławna osoba zostaje za drzwiami budynku, a wchodzi po prostu matka, pani Moder. Gdyby przeszła niezliczoną ilość zabiegów, nie dałoby się tego ukryć przed światem, a tak, kiedy chce może być po prostu mamą Finna i Hazel.