– Moim celem jest próba zrozumienia, jak powstał język. Od dawna podzielam opinię, że jeśli chcemy wyjaśnić to zagadnienie, powinniśmy zacząć od przyjrzenia się wokalizacji w okresie niemowlęcym. Jest to swego rodzaju model tworzenia się języka z bardzo prymitywnych początków. Nie są one błahe, ale ściśle prymitywne i polegają na umiejętności wokalizacji do woli w dowolnym momencie. To nie jest jedynie umiejętność, ale także skłonność, żeby celowo wokalizować 35 tys. razy dziennie – mówi agencji Newseria Innowacje prof. D. Kimbrough Oller z Uniwersytetu Memphis.

Reklama

Wnioski z jego nowych badań pokryły się z tymi, które zostały opublikowane w „Current Biology” w 2020 roku. Wówczas prof. D. Kimbrough Oller i jego współpracownicy do próby wytypowali 65 chłopców i 35 dziewczynek do pierwszego roku życia. Tym razem zbadano tysiące niemowląt. Profesor przeanalizował nagrania zgromadzone przez Fundację LENA w Louisville w stanie Colorado. W ostatnich latach na potrzeby projektów LENA Start i LENA Home zebrano 450 tys. godzin nagrań z domów z udziałem niemal 6 tys. niemowląt z całych Stanów Zjednoczonych. Fundacja opracowała miniaturowy dyktafon, który zbierał dźwięki wydawane przez dziecko oraz głosy z otoczenia.

Następnie nagrania były analizowane za pomocą specjalnego oprogramowania zliczającego trzy kategorie. Pierwszą z nich stanowiły wokalizacje danego dziecka, ale tylko te przypominające mowę. Oprogramowanie odrzucało więc dźwięki płaczu, śmiechu, czknięć czy kaszlu, a liczyło wypowiadane przez niemowlę samogłoski, warczenia i krótkie dźwięki przypominające sylaby. Drugim wskaźnikiem była liczba słów wypowiedzianych przez osoby przebywające z niemowlęciem, a trzecim liczba tzw. zwrotów konwersacyjnych, czyli wszystkich przypadków, gdy dziecko wydało z siebie dźwięk i w ciągu 5 s dorosła osoba coś powiedziała lub odwrotnie.

Okazało się, że chłopcy w pierwszym roku życia wydawali z siebie 10 proc. więcej dźwięków przypominających mowę niż ich rówieśniczki. W drugim roku życia to dziewczynki wydawały o 7 proc. więcej takich wokalizacji niż chłopcy. To zaskakujące odkrycie, ponieważ dotychczas sądzono, że to płeć żeńska ma przewagę w zakresie języka. Odpowiedź na pytanie, dlaczego chłopcy w pierwszym roku życia wytwarzają więcej protogłosek, nie jest oczywista i wymaga dalszych badań. Prof. D. Kimbrough Oller sądzi jednak, że ma to związek z zakorzenioną ewolucyjnie potrzebą przetrwania.

Żeby to wyjaśnić, musimy uświadomić sobie, dlaczego niemowlęta w ogóle wokalizują. W pierwszym roku życia wytwarzają ogromne liczby protodźwięków: cztery–pięć na minutę w każdej godzinie czuwania. Wraz ze współpracownikami opracowaliśmy teorię, że niemowlęta wytwarzają te dźwięki jako tzw. sygnały dobrego stanu zdrowia, które oznaczają, że czują się dobrze i że czas poświęcany im przez opiekunów przynosi efekty. Jak można sobie wyobrazić, w dalekiej przeszłości niemowlęta były bardzo narażone na niebezpieczeństwo. Nadal są, rodzą się całkowicie bezradne, jednak jeszcze kilkaset lat temu większość nie przeżywała roku. W historii ludzkości były czasy, że rodzice musieli zwracać uwagę na to, które spośród ich potomstwa mają największe szanse na przeżycie. Dlatego dzieci, które robiły wrażenie chorych, były porzucane. Według naszej hipotezy wokalizacje wytwarzane przez niemowlęta są więc efektem naturalnej selekcji i służą jako informacja dla rodziców, że dziecko ma się dobrze. Prawdopodobnie większość wokalizacji dziecko wytwarza wtedy, gdy czuje się świetnie, i rodzice to dostrzegają– tłumaczy badacz z Uniwersytetu Memphis. – Warto zauważyć, że małpy człekokształtne tego nie robią. Młode małp człekokształtnych wydają bardzo niewiele dźwięków i żadne z nich nie mają charakteru rozpoznawczego.

Profesor dodaje, że chłopcy są bardziej narażeni na śmierć w pierwszym roku niż dziewczęta, stąd może wynikać większa liczba wokalizacji świadczącej o dobrym samopoczuciu i zdrowiu. W drugim roku życia natomiast wskaźniki śmiertelności są niższe.

Jak informuje prof. D. Kimbrough Oller, żeby potwierdzić tę hipotezę, potrzebne będą dalsze badania, uwzględniające także reakcje dorosłych na dźwięki wydawane przez niemowlęta.

Planujemy monitorować stany fizjologiczne dorosłych podczas słyszenia różnego rodzaju odgłosów, w tym wydawanych przez dzieci. Na przykład za pomocą pomiarów fal mózgowych, reakcji skórno-galwanicznej, tętna, ciśnienia krwi będziemy śledzić różne reakcje fizjologiczne, które mogą wskazywać na rzeczywiste reakcje na dźwięki wydawane przez małe dzieci. Wydaje mi się, że powinniśmy móc wskazać oznaki pewnego rodzaju pozytywnej reakcji ze strony rodzica słyszącego, kiedy jego dziecko wydaje radosne dźwięki. Jest to jedna z gałęzi badań, które staramy się obecnie rozwinąć – mówi naukowiec z Uniwersytetu w Memphis.