Okazuje się, że MEN zatrudniło do kontroli huśtawek firmy, które wcześniej miały niewiele wspólnego z podobną działalnością. Ponadto kontrole ograniczały się do badania zgodności z normami i sprawdzania certyfikatów.
Jak zaznacza Dominik Berliński z Centrum Kontroli Placów Zabaw, które w ubiegłym roku prowadziło audyt huśtawek w Małopolsce i na Śląsku, aż 80 proc. urządzeń dostępnych na rynku pomimo posiadanych certyfikatów jest niezgodnych z normą, a przynajmniej połowa z nich ma poważne wady.
"Dlatego firma kontrolująca place zabaw nie powinna opierać się wyłącznie na dokumentach czy certyfikatach, ale powinna sprawdzić, czy konkretne urządzenie rzeczywiście gwarantuje dzieciom bezpieczeństwo" - mówi Dominik Berliński.
Jego zdaniem, aż 25 proc. radosnych placów może mieć poważne wady, zagrażające zdrowiu i życiu dzieci. Dlatego, jak zauważa szef CKPZ, MEN powinno teraz zlecić zupełnie innym firmom ponowną kontrolę skontrolowanych już placów.