Mieszkająca w Fountainhall pod Edynburgiem 32-letnia Deborah King zawodowo zajmuje się robieniem dzieci. Potrzebuje tylko trochę plastiku, farby, moheru i mnóstwo cierpliwości. Żeby wykonać lalkę, którą będzie można łatwo pomylić z nowo narodzonym człowiekiem, musi sporo się namęczyć.
Najwięcej pracy wymaga stworzenie faktury do złudzenia przypominającej skórę dziecka. By to osiągnąć, Deborah winylowy korpus, nóżki i raczki musi kilkanaście razy pomalować cieniutką warstwą farby.
Potem zabiera się za paznokcie. Ich wykonanie przypomina precyzyjny manikiur - muszą być idealnie błyszczące. Nie mniej kłopotu stwarzają rzęsy i delikatne włosy. Deborah wykonuje je z moheru. By efekt był maksymalnie realistyczny, każdy włos musi przykleić oddzielnie.
Gotowa lalka nie tylko będzie miała skórę i włosy niemowlaka. Podobnie jak dziecko, będzie otwierać i zamykać oczy, a nawet oddychać - nozdrza w jej nosku są otwarte i umożliwiają przepływ powietrza. Jeśli klient sobie tego zażyczy, Deborah może zamontować także specjalny mechanizm, który pozwoli usłyszeć bicie serca tej niecodziennej atrapy.
Nosząc na rękach dzieła King, naprawdę można mieć wrażenie, że trzyma się w ramionach malutkie dziecko. I tak myśli część jej klientów. Artystka wystawia swoje dzieła na E-bayu. Cena wywoławcza zazwyczaj wynosi około kilkunastu funtów, lecz licytacja kończy się w okolicach trzystu. Lalki kupują zazwyczaj kolekcjonerzy, ale również dziadkowie, który chcieliby swoim wnukom zastąpić rodziców, a także rodzice, którzy stracili dziecko lub nie mogą się pogodzić z tym, że ich pociecha dorosła. I to budzi najwięcej kontrowersji. Psychologowie ostrzegają bowiem, że lalka - nawet najbardziej realistyczna - nie może zastąpić prawdziwego dziecka. Stwarzając sobie taką iluzję przez dłuższy czas, można nabawić się poważnych frustracji.
Klienci King są jednak bezkrytycznie zachwyceni jej małymi dziełami sztuki. Na jej stronie internetowej można przeczytać mnóstwo gorących podziękowań. "Witaj. Moja nowa córeczka dotarła już do domu. Jest urocza i wspaniała. Ma piękną poduszeczkę i słodkie zabawki. Jestem Ci bardzo wdzięczna. Nie wiem tylko, kiedy wyślę Ci jej pierwsze zdjęcie z nowego domu, bo jak na razie nie umiem obsługiwać aparatu cyfrowego" - napisała jedna z "mam".