Minister sportu Joanna Mucha udzieliła wywiadu "Faktowi". Pytania dotyczyły między innymi prywatnego życia posłanki Platformy Obywatelskiej.
Pani minister opowiada, że to nie do końca jest tak, że wyprowadziła się z Lublina. Wciąż ma tam swoje mieszkanie i spędza z synami więcej czasu, niż można by się spodziewać.
"Weekendy spędzam z nimi. Wcale nie pozbyłam się mieszkania w Lublinie. Sprzedałam duże, by kupić mniejsze. Nadal więc mieszkam w Lublinie i jestem z moimi synami. Relacje mamy świetne. Ale prawda, tęsknię za nimi" - opowiada Joanna Mucha.
Na pytanie, czy nie przychodzi jej czasem do głowy, by rzucić karierę i być z dziećmi, odpowiada: "Każdy człowiek czasem tak pomyśli. Tym bardziej, że praca polityka wcale nie jest wdzięczna. Nigdy nie jesteśmy dobrze oceniani, bez względu na to, ile żył sobie wypruwamy. Usłyszeć dobrą opinię - rzadkość, właściwie prawie się nie zdarza. Ale z drugiej strony, jak się ma świadomość, że można coś zmienić, coś dobrego zrobić, gdy się wierzy we własne siły, to ma się też poczucie odpowiedzialności, że na tym posterunku trzeba wytrwać".
Pani minister zdradza też "Faktowi", jak wygląda jej dzień pracy. Pracuje od rana do wieczora.
"Z domu wychodzę o godz. 8. Siedem minut później jestem już w resorcie, tyle zajmuje mi dotarcie do pracy. Do godz. 16, niemal bez przerwy, mam spotkania. Rozmawiam z osobami z zewnątrz, ale też z pracownikami ministerstwa. Potem dwie godziny mam na podpisywanie dokumentów i dodatkowe konsultacje. Najczęściej wychodzę o godz. 18. Mam taką specjalną torbę na transportowanie do domu dokumentów i rzeczy, które powinnam jeszcze przeczytać. Po powrocie do domu właściwie od razu biorę się za pracę. I tak do momentu, gdy kładę się spać. No i tak każdego dnia, przez ostatnie prawie trzy tygodnie" - relacjonuje Joanna Mucha.
Posłanka przyznaje, że zdarza jej się płakać. Choć zastrzega, że nie jest to częsta sytuacja. "Bardzo rzadko, ale zdarza się. Jeśli już, to z bezsilności. Ale zostawmy to..." - mówi.
Joanna Mucha odrzuca sugestie, że premier Donald Tusk ma do niej słabość: "Nie sądzę. Nic mi o tym nie wiadomo. Premier już powiedział, dlaczego zostałam ministrem. Teraz muszę się wywiązać z powierzonego mi zadania".
Minister sportu przyznaje, że nie jest wielką fanką rozgrywek sportowych, ale jak tłumaczy, pełni funkcję ministra sportu, a nie ministra kibiców. Dodaje jednak, że liczy na wyjście z grupy Euro 2012 naszej reprezentacji.