W kwestii bielizny kobietom daleko do gustu Dity von Tease. Okazuje się, że są praktyczne do bólu i wcale nie traktują majtek i stanika jako seksownych gadżetów, którym mogą zachwycić partnera. Pokazuje to przykład Brytyjek. Z badań przeprowadzonych na zlecenie jednej z sieci sklepów wynika, że 60 procent z nich kupuje bieliznę tylko wtedy, gdy konieczna jest jej wymiana - gdy majtki zszarzeją, podrze się koronka albo oderwą się ramiączka od stanika.

Reklama

Tylko 31 procent mieszkanek Wysp pozwala sobie na szaleństwo na specjalną okazję, kupując nowy biustonosz czy majteczki. I zazwyczaj są to po prostu dobrej jakości, wygodne staniki, majtki proste lub z delikatnymi koronkami, ale bez wulgarnych akcentów. Bo tak zalecają prowadzący w popularnych programach jak "W co się nie ubierać” i "Jak wyglądać dobrze nago”. Kobieta ma się w bieliźnie po prostu dobrze czuć.

I dlatego najchętniej wybiera zwykłe figi (52 procent kobiet) albo stringi (31 procent). Reszta woli bokserki. Tylko jedna trzecia kobiet kupuje komplety biustonosz plus figi. 36 procent zaopatruje się w majtki półhurtowo - wybierając niedrogie zestawy po 5-6 sztuk.

Prawie połowa kobiet (48 procent) kupuje majtki w supermarketach - takich jak Tesco. Okazuje się bowiem, że budżet przeciętnej kobiety nie obejmuje ekstrawagancji w postaci satynowych staników. Nawet w zamożnej Anglii 63 procent kobiet nie wydaje na bieliznę więcej niż 60 zł miesięcznie.

Polki też są praktyczne w doborze blizny. Szukają dobrych marek na przecenach, preferują stonowane kolory jak brąz, czerń i biel. Czy wynika to z zasobności naszych portmonetek, czy raczej z konserwatyzmu obyczajów?