W lecie ubiegłego roku w Regionalnym Ośrodku Onkologicznym w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. M. Kopernika w Łodzi skończyły się zapisy do poradni chorób sutka. Minimum pół roku na konsultację u onkologa musiały czekać nie tylko pacjentki z podejrzeniem raka piersi, ale też te, którym jeszcze w 2009 roku zalecono kontrolę po przebytym leczeniu.
W lutym tego roku Elżbieta dowiedziała się, że ma raka piersi. Na pierwszą wizytę u onkologa czekała półtora miesiąca, na kolejną - miesiąc. Termin operacji, która może uratować jej życie, wyznaczono dopiero na maj.
W świetle prawa taka sytuacja nie może mieć miejsca. W 2005 r. Ministerstwo Zdrowia wydało rozporządzenie w sprawie list oczekujących, które zostało opatrzone dodatkowo wytycznymi opracowanymi przez krajowych konsultantów z różnych dziedzin. Przypadek Elżbiety uregulowany jest wytycznymi konsultanta chirurgii, w którym nowotwory potencjalnie złośliwe wymagające leczenia operacyjnego to przypadek pilny. Sugerowany czas oczekiwania na zabieg nie może przekraczać dwóch tygodni.
Dlatego - jak twierdzi ekspert od ochrony zdrowia Adam Kozierkiewicz - Elżbieta, zamiast szukać pomocy w kraju, mogłaby od razu wyjechać do któregokolwiek kraju Unii, gdzie operację wykonano by jej bez zwłoki. - NFZ będzie musiał za to zwrócić pieniądze. Prawo unijne stoi po stronie pacjenta - podkreśla Kozierkiewicz.
Polski system zawodzi. Wbrew przepisom, które gwarantują szybki dostęp do świadczeń ratujących życie, pacjenci czekają w długich, kilkumiesięcznych kolejkach. Ekspert od ochrony zdrowia Rafał Janiszewski twierdzi, że winny jest NFZ. - Fundusz powinien monitorować przypadki, w których świadczeniodawca ma zbyt długą listę oczekujących przypadków pilnych, i interweniować - mówi Janiszewski.
Przed czterema laty resort zdrowia zamówił nawet u ekspertów raport dotyczący kolejek. Podkreślano w nim, że w Polsce brak monitoringu kolejek, a sam NFZ nie robi nic, by stać na straży rozporządzenia ministra zdrowia i ułatwiać chorym leczenie. - Był postulat stworzenia w NFZ call center, gdzie każdy pacjent mógłby uzyskać informacje, w którym miejscu w kraju najkrócej będzie musiał czekać na potrzebne świadczenie. Często bywa tak, że te kolejki są skrajnie różne w dwóch sąsiadujących ze sobą ośrodkach - podkreśla Kozierkiewicz.
Czytaj dalej >>>
Do dziś nikt nie zrealizował jednak ich postulatów. Centrala NFZ nie chciała komentować sprawy. Rzecznik prasowy MZ Piotr Olechno zapewnia jednak, że rozwiązanie problemu kolejek będzie jednym z elementów "nowego otwarcia" resortu zdrowia, czyli pakietu ustaw, które jeszcze w tym roku ma przedstawić minister Ewa Kopacz. - Pracujemy nad systemem monitoringu kolejek, który pozwoli wyeliminować tego rodzaju patologie jak opisana historia kobiety - zapewnia Olechno.
Finansowanie leczenia za granicą
Za leczenie za granicą pacjent nie musi płacić z własnej kieszeni. Może je opłacić NFZ. Jest to jednak możliwe tylko w dwóch przypadkach.
1. Fundusz zapłaci za leczenie w szpitalu np. w Austrii, Niemczech czy Stanach Zjednoczonych, pod warunkiem że stan zdrowia pacjenta ulega pogorszeniu, a wyznaczony termin operacji jest tak odległy, że może to zagrozić jego zdrowiu lub życiu. Jednocześnie żadna inna placówka w Polsce nie jest w stanie szybciej wykonać niezbędnego zabiegu czy operacji.
2. NFZ zrefunduje koszty zabiegu wykonanego za granicą również wtedy, gdy pacjent wymaga leczenia np. za pomocą metody, której żaden z polskich szpitali nie stosuje. To samo dotyczy sytuacji, gdy pacjentowi musi być udzielone świadczenie, którego nie wykonuje się w kraju.
Aby Fundusz opłacił leczenie za granicą, pacjent (lub jego ustawowy opiekun) musi złożyć do NFZ odpowiedni wniosek w tej sprawie. Ten jest wypełniany zarówno przez samego zainteresowanego, jak i przez odpowiedniego specjalistę. Część wniosku musi być przetłumaczona przez tłumacza przysięgłego na język angielski.
Tak przygotowany wniosek za pośrednictwem właściwego oddziału NFZ trafia do prezesa Funduszu. Wydanie przez niego zgody na leczenie w innym kraju jest jednoznaczne z refundacją jego kosztów przez NFZ. Odmowa oznacza, że pacjent zapłaci za leczenie własnych środków.