Taka sytuacja ma miejsce tylko raz na jakiś czas i wynika z innego sposobu wyliczania daty święta. Było tak w ubiegłym roku, a także m.in. w 2007 i 2004, ale przeważnie prawosławni świętują później, maksymalnie nawet pięć tygodni po katolikach.
Katolicy świętują bowiem Wielkanoc zawsze w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni księżyca. Cerkiew dodaje jeszcze jeden warunek: Niedziela Wielkanocna musi wypadać także po zakończeniu Paschy żydowskiej (to także święto ruchome), bo dla prawosławia oba święta są silnie ze sobą związane.
Nad ranem w niedzielę w cerkwiach zakończyły się kilkugodzinne wielkie jutrznie, połączone z paschalnymi procesjami - odpowiednik nabożeństw rezurekcyjnych u katolików.
W białostockiej katedrze pod wezwaniem św. Mikołaja nocnym uroczystościom przewodniczył arcybiskup Jakub, ordynariusz prawosławnej diecezji białostocko-gdańskiej. W nocy do Białegostoku dotarł Święty Ogień, przywieziony z Bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie, po raz drugi w historii Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Najpierw dotarł do Warszawy, gdzie po przekazaniu go zwierzchnikowi Cerkwi metropolicie Sawie, został rozwieziony po całym kraju.
Wielkanoc świętują też grekokatolicy, m.in. na Podkarpaciu. Główne nabożeństwo w greckokatolickiej metropolii przemysko-warszawskiej odbyło się w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Przemyślu.
Niedzielne śniadanie wielkanocne było u wielu prawosławnych pierwszym obfitym posiłkiem po tygodniu bardzo ścisłego postu, a dla niektórych - nawet po miesiącu bez spożywania mięsa. Dlatego w niektórych rodzinach rozpoczynało się bardzo wcześnie rano, od razu po powrocie z nocnych uroczystości w cerkwi.
Podobnie jak u katolików, śniadanie wielkanocne w grekokatolików zaczyna się od dzielenia święconym jajkiem. Wśród wielu potraw, na stole jest też pascha - zwana też na Podlasiu paską - czyli mały słodki wypiek drożdżowy z bakaliami.
"Tajemnica zmartwychwstania Chrystusa jest największym cudem i istotą naszej wiary" - podkreśla sobór biskupów Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w liście pasterskim z okazji świąt.
Prawosławni hierarchowie napisali do wiernych i duchowieństwa, że współczesna ludzkość przeżywa różnego rodzaju doświadczenia, trudności i podziały "wywołujące trwogę i poruszenie w rodzinie narodów, w naszym społeczeństwie i w nas samych".
"Duchowe spustoszenie szerzy się we współczesnej ludzkości, dążąc do zniszczenia podstaw chrześcijańskiej oraz społecznej kultury i duchowości. Ludzie cierpią z powodu niesprawiedliwości" - podkreślili. Ich zdaniem "odpowiedzią na kłótnie świata zawsze powinien być pokój Chrystusowy i duchowe odrodzenie".
Własne orędzia do wiernych skierowali też ordynariusze poszczególnych diecezji. Arcybiskup Jakub w swoim orędziu zwrócił uwagę, iż dla ludzi niewierzących, w ich mniemaniu, życie kończy się wraz ze śmiercią. "W związku z tym, celem ich życia jest tylko życie na ziemi. Nie wierząc w życie wieczne, a co za tym idzie i w sprawiedliwy osąd nad każdym według jego uczynków, starają się korzystać z życia doczesnego, ile tylko się da" - napisał hierarcha, dodając że dlatego na ziemi jest tyle zła, nienawiści, przemocy i przestępstw.
Cerkiew jest drugim pod względem liczebności Kościołem w Polsce. Choć nie ma oficjalnych statystyk, hierarchowie Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego liczbę wiernych szacują na 550-600 tys. Najwięcej mieszka ich w województwie podlaskim, przede wszystkim w Białymstoku i południowo-wschodniej części regionu.
Wyznawcy Wschodniego Kościoła Staroobrzędowego, którzy rozpoczęli w niedzielę święta wielkanocne, będą uczestniczyć w świątecznych nabożeństwach aż do soboty. Tygodniowe święta wielkanocne to dla nich czas spotkań oraz modlitw w molennach (kościołach).
Społeczność staroobrzędowców to odłam Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Prześladowani przez cara rozłamowcy znaleźli schronienie głównie na Litwie i w Polsce. Pod koniec XVIII wieku dotarli do naszego kraju i założyli kilkanaście wsi na Suwalszczyźnie. Staroobrzędowcy to obecnie jedna z najmniejszych w Polsce grup religijnych. Szacuje się, że jest ich nie więcej niż dwa tysiące osób, z czego 600 żyje na Suwalszczyźnie.
W czwartek staroobrzędowcy uczestniczyli w mszach żałobnych, podczas których czytali 12 fragmentów ewangelii. W sobotę późnym wieczorem zjawili się w molennach na całonocne czuwanie. W niedzielę staroobrzędowcy, podobnie jak inni chrześcijanie, zasiadają do rodzinnego śniadania.
Jak powiedział PAP Mieczysław Kapłanow z parafii staroobrzędowej w Gabowych Grądach, na Suwalszczyźnie większość wyznawców jego religii zasiada do wielkanocnego stołu dopiero ok. godz. 14, bo wcześniej odsypiają całonocne czuwanie.
Podczas śniadania staroobrzędowcy nie dzielą się jak polscy katolicy jajkiem, chociaż jedzą jajka i robią pisanki. Śniadanie wielkanocne jest zwykle obfite po poście, którego staroobrzędowcy przestrzegają szczególnie rygorystycznie.