Presja dotycząca świąt może wynikać z bardzo wyidealizowanych standardów dotyczących tego, jak ten okres powinien wyglądać. Idealny obraz kreują zarówno media tradycyjne, jak i my sami na portalach społecznościowych.

Reklama

- Nie mamy świadomości albo czasem zapominamy, że te piękne obrazy, które widzimy, to efekt pracy stylistów, a ich celem jest sprzedanie nam pewnej wyimaginowanej wizji świąt – w praktyce skłonienie nas do wydania jak największej ilości pieniędzy – mówi dr Ewa Jarczewska-Gerc.

Może nas zatem stresować presja finansowa, która w tym roku jest jeszcze bardziej dotkliwa, niż w ubiegłych latach z uwagi na odczuwane skutki ogólnoświatowego kryzysu ekonomicznego. Wydatków jest natomiast wiele: prezenty, jedzenie, ubrania czy dekoracje świąteczne. Presja bywa tak duża, że część z nas jest skłonna wziąć pożyczkę lub zrobić zakupy na kredyt, żeby tylko nie odsłonić doświadczanych problemów finansowych.

Niezrealizowane plany

Innym źródłem stresu jest wielkie lustro społeczne, w którym za chwilę będziemy musieli się przejrzeć podczas spotkań rodzinnych. Nasz wygląd, sytuacja życiowa, sukcesy, a już na pewno ich brak, nie umkną uwadze ludzi, którzy choć należą do naszej rodziny, nie zawsze są nam bliscy.

Reklama

Nawet jeśli nie doświadczymy oceny ze strony innych osób, to my sami – z racji końca starego roku i zbliżania się kolejnego – będziemy robić pewne podsumowania. Ile udało nam się osiągnąć, a ile znów nie zrobiliśmy, choć od lat sobie obiecujemy? Chcieliśmy schudnąć, a przytyliśmy. Mieliśmy więcej ćwiczyć, a w ogóle przestaliśmy uprawiać sport. Mieliśmy zmienić pracę na lepszą, a wciąż jesteśmy tam gdzie byliśmy, tylko mniej zarabiamy, odczuwamy skutki inflacji i więcej narzekamy. Na co dzień udaje nam się o tym nie myśleć, nie konfrontować z przykrościami, z których część wynika z okoliczności faktycznie niezależnych od nas, a część z braku własnej konsekwencji i wytrwałości. Jednak święta są momentem, kiedy zwalniamy – nawet nie możemy (poza pewnymi wyjątkami) uciec do pracy i zająć myśli innymi sprawami.

Pomoże dystans

Reklama

Co można w tej sytuacji zrobić? Jak poradzić sobie z tymi wszystkimi stresorami? W końcu święta powinny nieść radość, nadzieję i wiarę w lepsze jutro. Możemy przyjąć dwie perspektywy – krótko lub długoterminową.

- Perspektywa krótkoterminowa oznacza przetrwanie. Nastawiamy się, że po prostu musimy jakoś przeżyć te święta, zwłaszcza, że trwają dość krótko. Tak jest co roku, wielka pompa oczekiwań, chwila przyjemności połączonej ze stresem i koniec. Są momenty zabawne, wzruszające, trudne, ciekawe, są wyzwania i zadania, sukcesy i porażki (w tym kulinarne czy stylistyczne). Przyjmując tę perspektywę możemy pozwolić sobie na pewien dystans – na przykład założyć, że do świąt i wydarzeń które będą mieć miejsce, podejdziemy jak naukowiec do swojego problemu badawczego – z dystansem, ciekawością i otwartością – tłumaczy psycholożka.

Takie podejście sprawia, że łatwiej odseparować się emocjonalnie od istniejących, właściwie tylko w wyobraźni lub narracji społecznej czy reklamowej, standardów mówiących o tym, jak mają wyglądać święta. Może się okazać, że spontaniczność w połączeniu z otwartością zmniejszą nasze lęki, poczucie wstydu czy kompleksy i spotkania staną się dużo przyjemniejsze. Stresuje nas to, co inni o nas pomyślą, jak nas ocenią. Kiedy postawimy na naturalność i zrezygnujemy z postawy obronnej możemy dostrzec, że właściwie każdy boi się oceny innych i czuje się niezręcznie. Liczne pytania na temat naszego życia nie zawsze są złośliwe i bywają próbą samoobrony nadawcy przed przebiegiem rozmowy, który odsłoni jego lub jej niedociągnięcia czy porażki.

Czas na prawdziwe zmiany

Alternatywnie lub dodatkowo można postarać się przyjąć długoterminową perspektywę radzenia sobie ze stresem świąteczno-noworocznym. Oznacza ona szczere (czasem bolesne) skonfrontowanie się z negatywnym wynikiem podsumowania końca danego roku i zaplanowanie wdrożenia zmian w życiu, które naprawdę uważamy za wartościowe i ważne. Wieczny brak czasu na dbanie o siebie, o swój rozwój i dobrostan, czy o relacje, te bliższe i dalsze, życie w ciągłym pośpiechu, poczuciu bałaganu, braku kontroli nad kierunkiem życia – to właśnie te doświadczenia stają się wyjątkowo widoczne pod koniec roku, choć ich dokuczliwość doświadczamy tak naprawdę każdego dnia. Może to jest czas na rozpoczęcie porządków w życiu, których efekty nie będą widoczne od razu, ale w dłuższej perspektywie pozytywnie wpłyną na nasze życie i podsumowanie świąteczno-noworoczne w przyszłym roku?

- Jeśli zdecydujemy się na rozwiązanie długoterminowe, warto pamiętać, że podstawą trwałej zmiany jest trafna diagnoza tego, co chcemy zmienić i powodów, dla których się zmieniamy. Następnie powinniśmy stworzyć plan, najlepiej z różnymi opcjami, jak zamierzamy to zrobić. Magicznych różdżek nie ma i choć każdemu życzę spełnienia marzeń, cele się nie spełniają, spełniamy je (lub nie) sami – mówi dr Jarczewska-Gerc.

Zadowolenie i satysfakcja ze swoich osiągnięć, bycie panią lub panem swojego czasu przewidujące także czas na „lenistwo”, bierny odpoczynek, spotkania z ludźmi i dbanie o siebie, nastawienie na rozwój i uczenie się w sytuacjach trudnych lub niepowodzeń to konstrukty budujące dobrostan człowieka. Dbanie o nie na bieżąco, choć wymaga wysiłku związanego z przełamaniem dotychczasowych schematów myślenia i działania, buduje naszą odporność psychiczną. Sprawia też, że lepiej radzimy sobie w trudnych, wymagających sytuacjach i wyzwaniach codziennego życia. Stres, który w tej chwili czujemy, może stać się okazją do przyjęcia ważnych informacji o naszym życiu, o nas samych i zmotywować nas do większych i trwalszych zmian nie tylko na i od święta, ale na każdy przyszły dzień.