PAP Life: - Czy walka o równouprawnienie kobiet jest jeszcze potrzebna?

Ewa Partum: - Oczywiście. Problemy, które od epok istnieją nie zostały do tej pory rozwiązane. Są części świata, gdzie kobieta jest tylko przedmiotem. Również i w naszej cywilizacji pozycja kobiety nie osiągnęła jeszcze tego statusu, jaki mają mężczyźni. Mężczyźni wciąż w większości reprezentują władzę, przemysł, naukę, więcej zarabiają i łatwiej zdobywają awans.

Reklama

PAP Life: - Emancypacja istnieje tylko na papierze?

E.P.: - Ta tradycja patriarchalizmu jest w naszej cywilizacji tak zakorzeniona, że ciągle jeszcze małymi krokami pokonuje się pewne przeszkody, ale te "barierki" wciąż istnieją. Same kobiety uważają, że mężczyzna jest bardzo ważnym elementem ich życia i że bez niego ich życie jest puste. Nie czują, że mogą posiadać komfort samotności i rozwijać się w swoim kierunku.

Reklama

PAP: - Uważa pani, że dzisiejsza kobieta nie jest spełniona?

E.P. : - Tak, dlaczego zrobiłam taki performens feministyczny z tłumem jak "Samoidentyfikacja", krytykując pozycję kobiety w społeczeństwie? Był to rok 1980., ale sytuacja, gdzie ciągle jeszcze oczekuje się od kobiety atrakcyjności, a oprócz tego wszystkich innych zadań, już istniała i trwa nadal. Teraz kobieta ma być ozdobą, haruje, zarabia na dom i musi spełniać wszystkie, inne role. Proszę mi powiedzieć, jak feminizm może przestać istnieć?

PAP Life: - Pani prace, gdzie często występuje pani nago, wskazują na kruchość kobiety. Fotokolaże z serii "Samoidentyfikacja" to praca kobiety wrażliwej?

Reklama

E.P. : - Oczywiście, że tak. Prasa niemiecka napisała, kiedy ja stałam w roku 1983 w galerii Wewerka nago na wernisażu, że jakoby zaufałam i byłam narażona na wszystkie możliwe reakcje, że mogłam zostać zraniona, uderzona itd. Na szczęście nic takiego się nie stało. Pół Berlina zachodniego stało na schodach, żeby wejść na moją wystawę.

PAP Life: - Było to działanie typowo feministyczne, czy chciała pani zwrócić uwagę na inne problemy?

E.P. : - Feministyczna, a jednocześnie przedstawiałam performers "Nasza Solidarność", Mówiłam wtedy, że Solidarność była takim narodowym happeningiem, który został zakończony w momencie stanu wojennego. Porównałam działania okresu Solidarności do początków działań efemerycznych, konceptualnych, kiedy się występowało z ulotkami, rozrzucało rzeczy na ulicy itd. W tym momencie Solidarność wkroczyła w język sztuki i dlatego stało się to częścią mojej pracy.

PAP Life: - Jednym z pani głównych środków wyrazu jest performers. Co zainspirowało panią do takiego działania?

E.P. : - Sztuka to jest problem drążenia własnej sytuacji w kontekście świata. U mnie wyglądało to tak, że od tego obrysu mego ciała w Sopocie, (w roku 1965 - "Obecność - Nieobecność") zajęłam się budowaniem własnego języka. Miałam malować, a skończyło się ma performersie sfotografowanym amatorskim aparatem. Poza tym, bardzo dużo w tym okresie czytałam. Moją troską było to, czy zdążę przeczytać wszystkie wspaniałe utwory, które powstały. Dlatego zaczęłam rozsypywać litery. Była to reakcja wobec ogromu dzieł literackich istniejących w przestrzeni mentalnej.

PAP Life: - Na czym polegają pani aktualne działania artystyczne?

E.P. : - Interesuje mnie np. sytuacja kobiet trzeciego świata. Sytuacja imigrantek, które pracują w państwach o wysokim poziomie cywilizacji i uprzemysłowienia po to, żeby zorganizować dla swoich bliskich normalne środki na egzystencję. Przeprowadziłam taki projekt z kobietami w Hiszpanii, nazywał się "Perły".

PAP Life: - Jakie są pani przyszłe projekty?

E.P. : - 30 kwietnia będę w Tate Modern w Londynie, zaproszono mnie też na Biennale w Sydney. Tate Modern przez rok będzie pokazywać moją pracę wyjętą z ich kolekcji "Active Poetry " z cyklu "Poem by Eva", do tego mam dobudować jeszcze instalację z liter. To czarno-biały film ósemkowy z lat 1971-73, bez dźwięku. Rozsypuję litery z tekstów i haseł naszej partii, typu "PZPR głównym sternikiem naszego losu". Rozsypywałam to na ulicach Warszawy jako poezję, a na Zachodzie odczytywano to jako zaszyfrowaną krytykę systemu.

PAP Life: - Co pokaże pani na Biennale w Sydney?

E.P. : - Tam też odkryli te rozsypywane teksty. To jest taki uniwersalny "work in progress", który w różnym kontekście nabiera innego znaczenia, a jednocześnie jest klasycznym językiem mojej sztuki. Rozsypię 20 tys. liter z "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta, książki, na której się wychowałam i w której rzeczywistość skonstruowana jest na najczulszych detalach. W tej chwili taka rzeczywistość już nie istnieje, bo nie ma na nią czasu, chyba, że w sztuce. Na zagłębianie się w detale można sobie pozwolić mając komfort samotności.

Ewa Partum, jedna z czołowych przedstawicielek sztuki feministycznej. Zajmuje się poezją konkretną, performers, mail art i filmem. Aktualnie uczestniczy w paryskim Triennale sztuki, a jej film "Poezja Aktywna" zostanie wkrótce wystawiony w londyńskiej Tate Modern. Od 1983 mieszka i pracuje w Berlinie. Ma 67 lat.

Rozmawiała Ewa Wohn, Paryż (PAP Life)

ewo/ tom/