Alek Tarkowski, socjolog nowych mediów

Szef nie ma prawa być naszym szpiegiem

Czy pracodawca może kontrolować korespondencję elektroniczną pracowników, bo służy to zapewnieniu "pełnego wykorzystania czasu pracy”? Zdaniem Ministerstwa Pracy - tak.

Ale czy przypadkiem ministerialni urzędnicy nie zapominają, że tak szeroko zakrojona kontrola - by nie powiedzieć: szpiegowanie - godzi w podstawowe prawo pracowników do ochrony ich prywatności?

Reklama

Oczywiście, prawodawca powinien mieć wgląd w korespondencję zatrudnionych, na przykład wtedy, gdy istnieje podejrzenie, że mogą się oni dopuszczać jakichś naruszeń zasad obowiązujących w firmie. Jest też prawdą, że pisanie e-maili może rzeczywiście odciągać ludzi od zadań, które powinni wykonywać. Podobnie zresztą jak rozmowy przez komunikatory internetowe, czatowanie, czytanie stron WWW, oglądanie filmów na YouTube,

poszukiwanie znajomych w Naszej-klasie.pl czy namiętna gra w pasjansa. Nikt chyba nie zaprzeczy, że komputer, szczególnie po podłączeniu go do internetu, bardzo skutecznie pożera nasz czas. Pracodawca ma więc pełne prawo walczyć o czas swoich pracowników. Ale nigdy nie powinien tego robić kosztem ich prywatności.

Można oczywiście argumentować - jak robi to Ministerstwo Pracy - że firmowe komputery czy konta pocztowe są własnością pracodawcy i mają służyć wyłącznie pracy. Jednak także w firmie jest czas na odpoczynek, czy nawet rozrywkę. Większość pracowników robi sobie przecież przerwy na rozmowę, czytanie gazety czy picie kawy.

Reklama

I jeśli pracodawca się na to zgadza, to powinien również zaakceptować korzystanie z poczty elektronicznej do celów prywatnych. A następnie zagwarantować swoim pracownikom prywatność, nawet jeśli czasami utrudnia to nadzorowanie ich wydajności.

Bo pełne i doskonałe wykorzystanie czasu pracy jest fikcją, a do tego zupełnie nieludzką. Nadzorowanie korespondencji elektronicznej jest dużym krokiem w stronę realizacji tej fikcji. Zróbmy prosty eksperyment myślowy: czy zaakceptowalibyśmy podsłuchiwanie rozmów na korytarzu biurowym bądź instalowanie kamer umożliwiających nieustanne obserwowanie pracowników? Są oczywiście zawody, gdzie taki nadzór jest rzeczywiście niezbędny, jednak w większości wypadków uznalibyśmy takie metody za drakońskie.

Pytanie więc, czemu - jak twierdzi rzecznik praw obywatelskich - w ten sposób zachowuje się aż dwóch na trzech pracodawców?

Odpowiedź jest prosta: nadzór elektroniczny jest prosty i tani, a zarazem niewidoczny. A przez to wszystkich zawodzi zdrowy rozsądek - nadzorowani nie zdają sobie sprawy, jak wiele inni mogą o nich wiedzieć, a nadzorujący nie czują, że robią coś niestosownego.

W Polsce pilnie potrzebujemy regulacji zapewniających równowagę między potrzebami pracodawców a prawami pracowników. A punktem wyjścia do stworzenia takich przepisów powinny być wyraźnie określone reguły nadzoru, ale też akceptacja istnienia sfery prywatnej w miejscu pracy.

Jeśli ta kwestia nie zostanie uregulowana, wówczas pracodawcy będą coraz dalej wkraczać w życie swoich pracowników. Przykłady już są. W Stanach Zjednoczonych zdarzało się na przykład, że właściciele przedsiębiorstw chcieli w imię wzrostu wydajności pracy wpływać nawet na to, jak ich pracownicy się odżywiają.

Także w Polsce, według najnowszego raportu organizacji pozarządowej Privacy International, prawo nie chroni wystarczająco prywatności obywateli. Najwyższy już czas zacząć o tym głośno mówić.

Paweł Dobrowolski - ekspert Instytutu Sobieskiego

Firmowy e-mail to własność pracodawcy

Pracodawca może - a co więcej - powinien kontrolować sposób wykorzystania powierzonych pracownikom narzędzi pracy. Bo w pracy mamy pracować -i kropka. Poczta elektroniczna jest takim samym narzędziem pracy jak wózek widłowy, młotek czy papier firmowy, dlatego kontroli podlega na takich samych zasadach. Jeżeli przychodząc do pracy, umówiliśmy się, że będziemy nosić kask ochronny, a firmową pocztę elektroniczną wykorzystywać wyłącznie do celów służbowych, to - czy nam się to podoba, czy nie - umowy tej musimy dotrzymać.

Pracodawca - jeśli wart jest tej nazwy - powinien nas rozliczyć z wykonywanej pracy: nagrodzić tych, którzy się przykładają, oraz pomóc lepiej przyłożyć się do obowiązków tym, którzy nie zabłysnęli do tej pory. Tam, gdzie pracownicy rozliczani są z efektów pracy, dostęp szefa do maili wysyłanych przez jego pracowników pomaga doskonalić umiejętność komunikacji pracowników. A tam z kolei, gdzie pracownicy rozliczani są z ilości pracy - dostęp do korespondencji jest konieczny, by ocenić ich wydajność.

Dlatego moim zdaniem nie ma żadnego powodu, by niewydajni lub wymagający szkolenia pracownicy mogli się chować lub pozostać bez pomocy tylko dlatego, że rzecznik praw obywatelskich tak sobie wymyślił. W pracy reprezentujemy pracodawcę -i o tym nie wolno nam zapominać. Dlatego korespondencja -która opuszcza biuro pracodawcy, bez względu na to, czy jest to tradycyjny papier firmowy, czy też poczta elektroniczna z domeny pracodawcy -powinna być korespondencją związaną z naszymi obowiązkami, na które się umówiliśmy, przychodząc do pracy. Pracodawca, który chce się utrzymać na rynku, powinien dbać o jakość usługi coraz częściej zawartej w treści maila oraz o jakość i spójność wizerunku tworzonego również przez korespondencję wychodzącą na zewnątrz. Rozumiem, że Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, nie ma nic przeciwko, by jego pracownicy prowadzili korespondencję prywatną na papierze firmowym, a z poczty elektronicznej biura RPO korzystali do wysyłania ogłoszeń towarzyskich. Pracodawca -o czym zapominamy -może być również odpowiedzialny za brak kontroli nad naszym zachowaniem.

Jeśli pracownik notorycznie będzie chodził po placu budowy bez kasku i w końcu będzie miał wypadek, to właśnie pracodawca będzie odpowiedzialny za stworzenie niebezpiecznych warunków, bo nie nadzorował zachowania swoich podwładnych. I odwrotnie -jeśli pracownik skorzysta ze służbowego maila, by okraść klientów, molestować ich lub mobbować kolegów z firmy -odpowiedzialność za to spadnie na pracodawcę. Jego obowiązkiem jest więc

zorganizowanie warsztatu pracy pracownikowi tak, by ten nie zaszkodził sobie, kolegom oraz klientom. Jeśli chcemy wysłać prywatnego e-maila - zawsze przecież możemy skorzystać ze swojego prywatnego konta poczty elektronicznej po godzinach pracy - lub w ramach tych godzin, jeśli pozwala nam na to umowa z szefem. A wszystkim, którym wydaje się, że ich pracodawca podgląda i podsłuchuje bez ich wiedzy -dam jedną radę: spytajcie szefa, czy rzeczywiście tak jest, i poproście, by przestał. A co jeśli nie dojdzie do porozumienia między wami? To proste. Bądźcie dorośli i poszukajcie sobie nowego pracodawcy. W końcu może trafi się taki szef, który pozwoli, by w godzinach pracy wykorzystywać firmową pocztę do celów prywatnych.

Zatem jeśli to taka ważna dla was sprawa, zakomunikujcie i wyegzekwujcie oczekiwania.

Nie wiem jednak i nie rozumiem, dlaczego rzecznik praw obywatelskich chce zabrać pracodawcy możliwość dbania o pracowników i klientów. Może dlatego, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że we współczesnym świecie poczta elektroniczna może być równie niebezpieczna jak inne narzędzia pracy?

Jeśli macie opinię na ten temat, piszcie: opinie@dziennik.pl