Słowo orgazm wywodzi się z greckiego „orgasmos” co oznacza „płonąć gniewem” lub „puchnąć”. Tematem seksualnej satysfakcji zajmowali się już starożytni myśliciele, tylko że wyłącznie z męskiej perspektywy. Żyjący na przełomie I i II w.n.e. Soranos z Efezu, uchodzący za prekursora ginekologii i położnictwa uważał, że liczy się tylko orgazm mężczyzny, a kobieca przyjemność nie jest istotna.
W okresie Renesansu pojawiły się z kolei przychylne kobietom publikacje sugerujące, że kobiecy orgazm jest równie istotny co męski, ponieważ jest warunkiem, by doszło do zapłodnienia. Dopiero w połowie XVIII w. ówcześni lekarze obalili ten pogląd, co niestety spowodowało ponowne ignorowanie seksualnych potrzeb kobiet. Koniec XIX w. to z kolei walka pomiędzy dwoma przeciwstawnymi obozami. Z jednej strony badacze zajmowali się kobiecą histerią, którą można było „leczyć” poprzez doprowadzenie kobiety do orgazmu m.in. za pomocą pieszczot łechtaczki, a z czasem przy użyciu pierwszych elektromechanicznych wibratorów. A z drugiej pojawiały się głosy lekarzy – m.in. znanego wówczas brytyjskiego urologa Williama Actona - że kobiety nie są po prostu zdolne do przeżywania orgazmu, tak jak mężczyźni.
Orgazm, czyli co?
Orgazm jest fazą podniecenia seksualnego, które następuje przy odpowiedniej stymulacji. U mężczyzn sprawa jest prosta - wystarczy stymulacja penisa. U kobiet sprawa jest bardziej skomplikowana, bo za orgazm jest odpowiedzialna łechtaczka, która ma dość trudny „kształt”.
- Łechtaczka ukryta jest w większości w środku, więc jej stymulacja to cała masa rozmaitej łóżkowej aktywności. Jedna kobieta będzie preferowała stymulację części zewnętrznej łechtaczki, inna wewnętrznej strefy G. Jeszcze inną kobietę pobudzi drażnienie wejścia do pochwy – wtedy łechtaczka porusza się z mięśniami dna miednicy. Jeszcze inna uwielbia stymulację jednoczesną – łechtaczki na zewnątrz i strefy G. Każda kobieta musi najpierw sama zrozumieć, co jej sprawia prawdziwą przyjemność, by móc czerpać pełną satysfakcję z seksu – wyjaśnia Anna Moderska, konsultantka erotyczna i edukatorka seksualna, współpracująca z marką Fun Factory, producentem gadżetów erotycznych.
Pionierem badań nad samym orgazmem był Zygmunt Freud, który jako pierwszy wyodrębnił dwa typy kobiecego orgazmu: łechtaczkowy – który uznawał za gorszy i pochwowy – ten lepszy. Do dzisiaj pokutuje błędne przekonanie, że orgazm osiągany na skutek penetracji waginalnej jest tym „oczekiwanym”. Z tego powodu kobiety, którym największą przyjemność sprawia np. stymulacja łechtaczki, często czują, że jest z nimi coś nie tak. Brak orgazmu u kobiety buduje też często frustrację u partnera.
– Freudowskie rozróżnienie na lepszy i gorszy orgazm jest krzywdzącym mitem wynikającym z kompletnej niewiedzy tamtych czasów. Najczęstszą przyczyną braku orgazmu u kobiet jest po prostu niewiedza, zamknięcie na niestandardowe zabawy, a przede wszystkim brak zrozumienia i komunikacji między partnerami. Wystarczy zapytać „Co sprawia Ci większą przyjemność, to czy tamto?”. Nie ma gorszych i lepszych form, wszystkie dające przyjemność są fantastyczne i pożądane – dodaje Moderska, która kobietom często poleca sięgnięcie po… zabawki erotyczne, które pozwalają parom odkrywać zupełnie nowe seksualne doznania i lepiej rozumieć własne ciało.
Z badań rynku wynika, że po gadżety erotyczne najczęściej sięgają kobiety po 30. roku życia, będące w stałych związkach i chcące urozmaicić swoje życie seksualne.
– Wibratory nigdy nie zastąpią partnera, ale są świetnym elementem gry wstępnej czy dodatkowym impulsem wywołującym orgazm u kobiety. Podpowiadają także parom, jaki rodzaj stymulacji sprawia największą przyjemność kobiecie – wyjaśnia ekspertka Fun Factory.