Ginekolodzy, ekspert w dziedzinie psychologii i seksuologii oraz młodzi ludzie rozmawiali o tym w środę na spotkaniu prasowym, na którym zainaugurowano kampanię edukacyjną "Nie jestem gotowa, aby zostać mamą - jeszcze nie teraz".

Jak przypomniał ginekolog prof. Krzysztof Niemiec, o prawie do podejmowania wolnych i odpowiedzialnych decyzji dotyczących posiadania potomstwa mówi 8. punkt Deklaracji Praw Seksualnych stworzonej przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) w sierpniu 2002 r. Wynika z niego m.in., że człowiek podejmujący współżycie seksualne ma prawo do pełnego dostępu do środków regulacji płodności.

Tymczasem, żeby ginekolog w Polsce mógł przepisać nastolatce do 16. roku życia antykoncepcję, wymagana jest zgoda jej opiekuna prawnego (np. matki), a w przypadku dziewczyny w wieku 16-18 lat zgodę musi wyrazić zarówno ona, jak i jej opiekun.

Zdaniem ginekologa dr Grzegorza Południewskiego, jest to ogromna niedogodność dla młodych ludzi. - Młodzież jest piętnowana za to, że chce być rozsądna - ocenił ekspert. Dodał, że prawodawstwo w Polsce nie uwzględnia m.in. zmian wieku inicjacji seksualnej, które zachodzą na całym świecie. Choć w naszym kraju średni wiek rozpoczynania współżycia płciowego ciągle jest późny to mieści się między 16. a 17. rokiem życia.

- W Polsce prawodawca decyduje za nas, a ja mam prawo do tego, by zdecydować, kiedy chcę zostać mamą - powiedziała 23-letnia Kasia. Jej koleżanka, Paulina zwróciła z kolei uwagę na bardzo zły stan edukacji seksualnej w szkołach i związany z tym niski poziom wiedzy na temat bezpiecznego współżycia, chorób przenoszonych drogą płciową czy metod antykoncepcji.

Trwa ładowanie wpisu

Prof. Niemiec ocenił, że w polskich szkołach edukacji seksualnej praktycznie nie ma wcale. Rezultatem jest zły stan wiedzy Polaków na temat skutecznych metod zapobiegania ciąży.

Aż 70 proc. pierwszych kontaktów seksualnych nie jest w ogóle zabezpieczonych antykoncepcyjnie, bo młodzi ludzie nie wiedzą jaką metodę zastosować - podkreślił prof. Niemiec.

Specjaliści zwrócili też uwagę, że Polacy mają błędne pojęcie o tzw. antykoncepcji postkoitalnej, czyli zastosowanej po stosunku bez zabezpieczenia.

- Wbrew przekonaniu nie ma ona działania poronnego. W Polsce pigułki poronne nie są dostępne w sprzedaży - podkreślił prof. Niemiec. Antykoncepcja postkoitalna zapobiega zagnieżdżeniu się zapłodnionej komórki jajowej w ścianie macicy. Obniża to znacznie szansę na zajście w ciążę, zwłaszcza jeśli pigułka zostanie zastosowana w ciągu pierwszych 24 godzin po stosunku. - Jeśli jednak do ciąży doszło, to metoda ta w żaden sposób jej nie zaszkodzi. Nie ma też negatywnego wpływu na przyszłą płodność - wyjaśnił prof. Niemiec.

Jak ocenił dr Południewski, zastosowanie "antykoncepcji po" jest znacznie mniej szkodliwe niż niechciana ciąża u nastolatki. Z przytoczonych przez niego badań węgierskich wynika np., że wprowadzeniu tej pigułki do wolnej sprzedaży (tj. bez recepty) towarzyszył spadek o 50 proc. liczby legalnych zabiegów usuwania ciąży.

Eksperci zwrócili uwagę, że brak wiedzy na temat metod zapobiegania niechcianej ciąży jest jednym z istotnych czynników wpływających na przypadkowe ciąże nastolatek. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że w 2010 r. dziewczęta w grupie wiekowej do 19. roku życia urodziły w Polsce ponad 18,5 tys. dzieci.

Według psychologa i seksuologa dr Aleksandry Jodko z Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, ciąża w wieku nastoletnim zakłóca kształtowanie się tożsamości młodych ludzi m.in. odnośnie przyszłych preferencji zawodowych. Może utrudnić im kontynuowanie nauki i start w dorosłe życie, a co za tym idzie zmniejszyć szanse na rynku pracy. U młodocianych matek częściej też spotyka się depresje poporodowe i myśli samobójcze.

W sondzie przygotowanej na potrzeby kampanii "Nie jestem gotowa aby zostać mamą - jeszcze nie teraz" część młodych dziewcząt przyznała, że rozważałaby oddanie niechcianego dziecka do adopcji.