Tragedia spotkała 16-letnią Brytyjkę, wzorową uczennicę prywatnej szkoły w Londynie. Anna Wood poważnie potraktowała swoje noworoczne postanowienie o zrzuceniu wagi. Podjęte pomimo, że zdaniem jej ojca wcale nie byłą gruba. „Miała typową dla jej wieku figurę z odrobiną tłuszczyku, z którego zwyczajnie się wyrasta” – przekonywał tata dziewczyny.
Pierwszymi, których zaniepokoiła niknąca w oczach sylwetka Anny, byli nauczyciele. „Z początku pomyśleliśmy, że przesadzają” – wspomina ojciec nastolatki. Dziewczyna oszukiwała otoczenie typowymi trickami anorektyczek. W końcu została objęta opieką lekarza rodzinnego i psychologa. Nikt jednak – ani specjaliści, ani wychowawcy czy bliscy – nie potrafił już przekonać jej do jedzenia.
„Wszystko działo się tak szybko od momentu kiedy ją zdiagnozowano do chwili kiedy odeszła” – opowiada matka Anny – „nawet nie zdążyliśmy się dowiedzieć, jak jej pomóc”.
We wrześniu Anna znalazła się w szpitalu. Wychłodzona, słaba, tracąca świadomość, ze skórą tak przesuszoną, że pękała.
Po czterech miesiącach opuściła placówkę i rozpoczęła pracę z dala od domu. Uspokojeni rodzice nie podejrzewali nawet, że codziennie pokonywała pieszo sześć mil i nigdy nie tknęła zapakowanego jej lunchu. Kolejny pobyt w szpitalu oznaczał już ryzykowną operację.
Organizm nie wytrzymał. Uszkodzenia mózgu, paraliż, zapadnięte płuca – takie szkody poczyniła w ciele Anny anoreksja. 26-ego marca nastolatka zmarła. Na atak serca.
Czy można ochronić dziewczyny takie jak Anna? Jej rodzice wierzą, że tak, dlatego alarmują innych rodziców i przestrzegają ich przed bagatelizowaniem nadmiernego odchudzania. „Dopóki Anna nie trafiła do szpitala, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że jej sytuacja jest tak poważna. Chcielibyśmy, aby rodzice wiedzieli, gdzie szukać pomocy” – przekonuje matka Anny. „My byliśmy bezsilni.”