Zdaniem Mai Ostaszewskiej w dzisiejszych czasach wybór garderoby nikomu nie powinien sprawiać kłopotów. Futra nie są już wyznacznikiem klasy, zamożności czy dobrego gustu. Warto więc szukać w sklepach ich zamienników.
– Nigdy w życiu nie miałam na sobie prawdziwego futra, bo mam to szczęście, że moi rodzice zarazili mnie empatią do zwierząt. Czy jestem przez to uboższa? Nie. W dzisiejszych czasach mamy ogrom zamienników, mam w swojej szafie jedno sztuczne futro, od lat zresztą to samo, mam obszycia ze sztucznego futerka, z takiego misia jak pluszak, które są bardzo przyjemne. Nie ma najmniejszego powodu, żeby mieć te prawdziwe futra, za którymi po prostu stoi okrutne traktowanie zwierząt. Warto wspierać te marki, a jest ich coraz więcej, które wycofały futra ze swoich kolekcji – mówi Maja Ostaszewska.
Z badań przeprowadzonych przez Centrum Badawczo-Rozwojowe Biostat na zlecenie Stowarzyszenia „Otwarte Klatki” wynika, że przemysł futrzarski jest w kryzysie – produkcja skór w przeciągu ostatnich lat spadła o prawie 50 proc.
– Te małe hodowle, takie przydomowe, znikają jedna za drugą, już prawie w ogóle w Polsce ich nie ma, natomiast funkcjonują olbrzymie hodowle przemysłowe, które są takimi, powiedziałabym, fabrykami znęcania się. Futro to jest czyste okrucieństwo. W dzisiejszych czasach nie żyjemy w jaskiniach i nie ma najmniejszego powodu, żebyśmy chodzili w futrach, żebyśmy używali obszyć futrzanych – mówi Maja Ostaszewska.
W Polsce na futra zabija się rocznie kilka milionów zwierząt. Hodowane są one w bardzo małych klatkach, bardzo często nie mają też odpowiedniej opieki weterynaryjnej.
– Zwierzęta żyją w niewielkich klatach, a przecież one potrzebują przestrzeni do życia, do zabawy. Zabijane są również w okrutny sposób, nie dba się o ich stan zdrowia, bo hodowcy zwracają uwagę tylko na futro, a zwierzęta traktują całkowicie przedmiotowo. To, co się dzieje, jest absolutnie nieakceptowalne, niewytłumaczalne i niehumanitarne. Nie możemy się na to godzić – mówi Maja Ostaszewska.
Ostaszewska jest zbulwersowana tym, w jakich warunkach przetrzymywane są zwierzęta. Dlatego też bez wahania wzięła udział w happeningu „Polska Wolna od Futer” zorganizowanym przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki przed gmachem Sejmu RP. Chodziło o to, by przypomnieć politykom nowej kadencji ich niedawne deklaracje poparcia dla wprowadzenia zakazu. Akcja została przygotowywana w ramach kampanii społecznej „Cena futra".
– Bardzo ważnym aspektem jest to, że ponad 70 proc. naszego społeczeństwa, a być może dużo więcej, ale to są takie dane niezbite, przeciwstawia się hodowli zwierząt na futra. Polacy po prostu nie chcą tych hodowli w naszym kraju. Coraz więcej krajów wokół nas wprowadza ten zakaz. My jesteśmy naprawdę coraz bardziej osamotnieni jako ci liderzy w produkcji, bo tutaj nawet to słowo „hodowla” właściwie nie pasuje, bo to jest produkowanie czy traktowanie żywych istot jak przedmioty i produkowanie futer, kompletnie nie licząc się z ich cierpieniem – mówi Maja Ostaszewska.
Zdaniem Mai Ostaszewskiej w kwestii mody na noszenie prawdziwych futer środowisko artystyczne jest podzielone. Choć coraz więcej osób takim okryciom wierzchnim mówi stanowcze NIE, to nadal nie brakuje też tych, dla których prawdziwe futro to luksus.
– Myślę, że coraz większa część ludzi ma świadomość tego, co stoi za produkcją futra. Cudowne jest to, że stało obciachem być w futrze. I nawet te osoby, które lubiły futra, gdzieś to czują, że spotkają się z ostrą krytyką. Ale np. część osób nie zwraca po prostu na to uwagi. Wydaje mi się, że Polacy bardzo chętnie kupowaliby również te obszycia kołnierzy ze sztucznym futerkiem, ja sama lubię takie misie pluszowe i mam kilka takich, ale ponieważ na wieszakach wiszą te z prawdziwymi futrami, to biorą takie – mówi Maja Ostaszewska.
Z naturalnych futer w swoich kolekcjach rezygnują największe domy mody, m.in. Versace, Gucci, Prada czy Michael Kors. Do programu Sklepy Wolne od Futer dołączyło już ponad 1 000 firm.