Weronika Marczuk, która na zdjęciach wystąpiła ze swoimi chrześniakami, przyznaje, że po dwuletniej przymusowej przerwie w regularnej pracy teraz wreszcie czuje, "co to znaczy nie robić nic na siłę". "Żyję w minimalizmie, wynajmuję niecałe 60 metrów. (...) Co prawda rzeczy mi się nie mieszczą i leżą w kartonach, ale to jest super zmiana. Mam mało do sprzątania, jest przytulnie, ładnie i ciepło. W garażu stoi mały samochodzik, którym wszędzie jeżdżę" - wylicza prawniczka i producentka filmowa.

Reklama

Przyznaje także, dopiero teraz, gdy zbliża się do czterdziestki, jest w stanie zbudować "fantastyczny związek". "Myślę, że dziś mężczyzna mógłby być ze mną najszczęśliwszy, bo nie miałabym typowych babskich kłopotów. Żadnych sprawdzianów, jak bardzo kocha, żadnych kontrolingów, zazdrości, podejrzeń, zakazów, żadnego mówienia, że jest do dupy przy kolegach i koleżankach, odstawiania fochów w domu i miejscach publicznych" - wymienia Marczuk. I zaraz dodaje, że choć zbiera siły i czuje, że jest dobrze, na razie nie jest w stanie powiedzieć, że ma przy sobie tego właściwego mężczyznę.

Weronika Marczuk jednocześnie zapewnia, że gdy poczuje, że ma obok siebie kogoś, z kim chce założyć rodzinę, na pewno zdecyduje się na dziecko. Daje sobie na to pięć lat. "Bardzo tego pragnę. Ale nie napinam się, nie stresuję" - zapewnia. Dodaje, że strach o to, czy się uda, czy też nie, to największy wróg, który może wszystko zepsuć. Choć ona ma wewnętrzne przekonanie, że w końcu będzie miała własne dziecko. Nawet, jeśli miałaby zdecydować się na vitro. Przede wszystkim jednak, chce się przygotować psychicznie do macierzyństwa, bo - jak mówi - u niej wszystko leży w głowie.

"Zawsze miałam mnóstwo blokad, lęków, strachu, stresu, niewiary w siebie" - wyznaje Marczuk i mówi o trudnym dzieciństwie: o wymagających rodzicach, świetnych ocenach itd. "Nie mogłam źle się odezwać, nic złego zrobić, żadnych potknięć, bo rodzice by mnie chyba zatłukli" - przyznaje. Tłumaczy, że być może z tego wynikał jej strach przed urodzeniem dziecka.

Reklama

Inna sprawa to sytuacja, w jakiej znalazła się po przyjeździe do Polski - studia, małżeństwo, córka męża, wiele zajęć zawodowych. "Nie wiem, która kobieta potrafiłaby w takich warunkach zajść w ciążę i ją donosić" - zastanawia się. Zapewnia, że teraz jest mądrzejsza i gdy przyjdzie jej czas, będzie asertywnie mówić "nie".