Weronika Marczuk opowiadała o swych wspomnieniach z pobytu w izbie zatrzymań. Mówiła, że ciągle słyszała pytanie: "A co pani tutaj robi?" i zapewnienia, że gdyby czegoś potrzebowała, wystarczy zapukać. "Jak w szpitalu" - opowiadała. Tłumaczyła, że nie miała problemów z przetrwaniem tego czasu, bo cały as towarzyszyła jej świadomość, że wkrótce wyjdzie na wolność, a cała sprawa jest nieporozumieniem.
Pod koniec programu przekazała na aukcję charytatywną prezent - słynne perfumy Chanel, które dostała od agenta CBA, równie słynnego Tomka. Pudełko z flakonem było zapakowane w "oryginalną" zieloną torbę. Marczuk zapewniała, że nie używała perfum, bo Chanel nigdy nie było jej ulubioną marką.
Całość dochodów z aukcji zasili konto Fundacji "Mam Marzenie", spełniającej marzenia chorych dzieci. Zaoferowano za nie już 2800 zł.