- Rozeszliśmy się w zgodzie, już podczas pierwszej rozprawy - potwierdza "Faktowi" Dorota Gardias. - To była nasza wspólna decyzja - podkreśla pogodynka. To były dla niej najtrudniejsze chwile w życiu. Ale na szczęście rozwód zakończył się bardzo szybko: bez wspólnego obwiniania się i bez ciągnącego się w nieskończoność procesu z krępującymi zeznaniami świadków. Byli już małżonkowie mieli dużo czasu, by wszystko przemyśleć, zanim zdecydowali się spotkać w sądzie - pisze "Fakt".

Reklama

Według bulwarówki małżeństwo od samego początku wystawione było na wielką próbę. Ze względu na pracę, Dorota większość czasu spędzała w Warszawie, podczas gdy jej mąż służył w jednostce pod Łodzią. Para miała więc niewiele czasu dla siebie, a nawet codzienna rozmowa telefoniczna nie może przecież zastąpić spotkania.

Gdy kariera Doroty nabrała tempa, małżonkowie zaczęli coraz bardziej oddalać się od siebie. Informację o rozwodzie pogodynka potwierdziła we wrześniu ubiegłego roku, wtedy też do sądu wpłynęły papiery. Później sprawy potoczyły się już bardzo szybko - pisze "Fakt".

Choć teraz Dorota jest już wolna, na razie - zamiast o miłości - woli rozmawiać o swojej nowej pracy. - Zostałam prowadzącą "Kalejdoskopu tygodnia" w TVN24 - mówi "Faktowi" dziennikarka. - To program z pogranicza biznesu, rozrywki i sztuki - dodaje.

>>> Czytaj także: Zobacz rodziców polskich gwiazd - foto!