„Dobre rady” w ciąży dostajemy od mamy, teściowej, koleżanki, sprzedawczyni w sklepie. Niemal każdy ma ochotę opowiedzieć nam, jak to z nim było i doradzić, jak powinnyśmy postępować. Większość z nich wynika z troski, dobroci i życzliwości. Drażni nas to głównie dlatego, że w pewnym momencie mamy wrażenie, że każdy rości sobie prawo do pouczania nas, jakbyśmy były małymi dziećmi. Co więcej, ze znamienitą częścią tych rad się nie zgadzamy. Zanim więc udzielicie nam porady, sprawdźcie, czy nie ma ich na liście pięciu „dobrych rad”, które doprowadzają ciężarne do szału:
Musisz… - więcej spacerować, jeść nabiał, oszczędzać się, pić wodę, kupić już wszystko dla dziecka, gotować domowe obiady. Cokolwiek, co następuje po słowie „musisz” wprawia ciężarną w złość. Każdego wprawia w złość. Nic nie musimy, ewentualnie – możemy. Informowanie kogokolwiek, o czymkolwiek w sposób tak nakazowy sprawia, że osoba, która otrzymuje taki komunikat, odbiera go jako atak na swoją wolność. Jakim prawem ekspedientka w sklepie mówi: musi się Pani cieplej ubierać.
Przecież jesteśmy dorosłe. Za chwilę będziemy odpowiedzialne za własne dziecko. Wiemy, jak się ubierać.
Jedz za dwoje – nawet dziś, w czasach świadomości wpływu żywienia na zdrowie, zdarza się usłyszeć ciężarnej, że powinna więcej jeść. Po takiej radzie następują kolejne, dotyczące tego, co należy jeść. Pół biedy, jeśli są to zdrowe produkty, ale zazwyczaj dotyczy to kolejnego schabowego, czy większej porcji ziemniaków. Tymczasem wiemy, że w ciąży nie powinnyśmy przytyć więcej niż 12 kg. Wszystko powyżej szkodzi, przede wszystkim, naszemu zdrowiu.
Siedź w domu – jeśli ciąża przebiega fizjologicznie, nie ma potrzeby, byśmy rezygnowały z podróżowania, spotykania się z przyjaciółmi, czy nawet pracy. Bezczynne siedzenie w domu, nie wpływa pozytywnie na stan psychiczny i fizyczny przyszłej mamy. Owszem, chcemy odpocząć, nie przemęczać się. Zdajemy sobie sprawę z odmienności stanu, w jakim się znajdujemy, ale prawidłowo przebiegająca ciąża nie wymaga od nas leżenia i czekania na poród. Chcemy i możemy normalnie funkcjonować.
Ciąża to nie choroba – oczywiście, że nie, ale wiele z nas w czasie ciąży czuje się gorzej, niż w czasie choroby. Nawet w prawidłowo przebiegającej ciąży możemy mieć mdłości, zgagę, opuchlizny kończyn, boli nas kręgosłup. Jest nam zwyczajnie ciężko, bo nosimy w brzuchu drugiego człowieka i robimy to, co możemy, by rozwijał się jak najlepiej. Nie chcemy, żeby nam ustąpiono miejsca w komunikacji miejskiej, czy kolejce w markecie dlatego, że jesteśmy roszczeniowymi księżniczkami, ale dlatego, że liczymy na ludzką życzliwość wtedy, gdy czujemy się gorzej. A nigdy nie wiesz, czy akurat nie powstrzymujemy wymiotów lub nie krzyczymy w środku z powodu bólu kręgosłupa.
Nie kupuj nic dziecku, zanim się nie urodzi – ta rada zakłada, że nie jest pewne, że nasze dziecko się urodzi zdrowe lub żywe. Kupując dla niego rzeczy, marnujemy pieniądze. Takie czarnowidztwo jest trudne do zrozumienia. Żadna z nas nie zakłada czarnego scenariusza. Spodziewamy się, że ciąża zakończy się szczęśliwym rozwiązaniem i kupujemy łóżeczko, wózek, śpioszki i urządzamy pokój. To jest zdrowe podejście. Cieszymy się na narodziny malucha. Obawiamy się, gdzieś w środku, ale odganiamy te myśli i nie chcemy, żeby ktoś je artykułował na głos. Jest wielkim nietaktem dawanie podobnych rad kobietom, które oczekują narodzin dziecka.
Czasem lepiej nie mówić nic, niż powiedzieć za dużo. Oczywiście większość tych rad wynika z troski, i być może jest niewłaściwie wyrażona, ale nie warto się gniewać na dających tego typu wskazówki. Zapewne chcą dobrze. Lepiej spokojnie wyjaśnić, że robimy inaczej i przedstawić swoje argumenty – być może one przekonają dających „złote rady”.
Można też zakończyć dyskusję milczeniem i nie wdawać się w rozmowę. Wszak i tak zrobimy po swojemu. Ludzi słuchamy – swój rozum mamy.
Podziękowania za przygotowanie artykułu dla ekspertów BabyMama.pl.