Michał Maciuk, uczeń drugiej klasy wrocławskiej podstawówki, nie raz uginał się pod ciężarem - zmęczony opuszczał tornister z ramion na łokcie, nosił raz na jednym, raz na drugim ramieniu, przekładał do ręki. Przyzwyczaił się, że musi sobie jakoś radzić, choć gdy tylko może, daje go do poniesienia mamie albo tacie.

Reklama

"Nie to, żebym nie chciał sam go dźwigać, ale rodzice martwią się o mój kręgosłup, że będzie krzywy, że będą mnie boleć plecy" - opowiada chłopiec i jednym tchem wylicza zawartość tornistra: "Książki, ćwiczenia, zeszyty, bloki, kredki, flamastry, klej, noyczki, farbki, plastelina, modelina, bibuła, zestaw pędzelków. No i oczywiście piórnik" - Michał wyciąga jego zawartość. "Nożyczki, linijka, ekierka, pióro, długopis, ołówek, markery, gumka do mazania, korektor. Aaa... zapomniałem, bo teraz już nie mam, ale mama codziennie pakuje mi jeszcze drugie śniadanie: kanapki, jabłko, sok" - dodaje ośmiolatek. W sumie plecak waży sześć kilogramów.

"Dobrze, że Michał ma w planie zajęć basen. To dobrze wpływa na kręgosłup. Uważam jednak, że dzieci nie powinny aż tyle dźwigać" - ocenia Majka, jego mama.

W Polsce nie ma żadnych przepisów, które określałyby maksymalną wagę uczniowskich plecaków. I to właśnie zaniepokoiło Rzecznika Praw Obywatelskich. "Konieczne jest wprowadzenie takich regulacji, które określałyby dopuszczalną wagę tornistrów, uwzględniając wiek oraz płeć dziecka" - napisał Janusz Kochanowski w liście otwartym do ministra edukacji Ryszarda Legutki i ministra zdrowia Zbigniewa Religi. Zaapelował do nich o zarekomendowanie sprawdzonych sposobów rozwiązania problemu. "Dotychczasowe działania MEN należy uznać za niewystarczające" - konkluduje Kochanowski.

Reklama

Rzecznik powołuje się na rozporządzenie Rady Ministrów z 1990 roku, które zawiera wykaz prac zabronionych młodocianym. Wynika z niego, że chłopcom do 16 lat wolno przenosić ciężary nie większe niż 5 kg, a dziewczynkom - do 3 kg. Państwowa Inspekcja Sanitarna przyjęła masę 3 kg jako dopuszczalny ciężar tornistrów noszonych przez uczniów klas I-III szkoły podstawowej. Ale to tylko teoria - twierdzi DZIENNIK.

10-letnią Zuzannę spotykamy w Warszawie, jak wraca ze szkoły do domu. Na naszą prośbę wyciąga zawartość niebieskiego plecaka. Sterta książek i zeszytów waży około przepisowych trzech kilogramów, ale nie ma już drugiego śniadania (bo zjadła), a w ręku dodatkowo niesie worek z butami. "Czasami plecak mam naprawdę bardzo ciężki, ale już się przyzwyczaiłam" - mówi DZIENNIKOWI z uśmiechem.

Z tegorocznych badań przeprowadzonych przez Państwową Inspekcję Sanitarną w woj. lubuskim wynika, że 46 proc. uczniów nosi za ciężkie plecaki. Dlatego wiele szkół nie czeka na wprowadzenie jakichś odgórnych przepisów i stara się na własną rękę odchudzać tornistry. W wielu szkołach w Katowicach w klasach I-III uczniowie nie dźwigają więcej niż 2 kg, w starszych klasach waga tornistra też jest niewiele większa. "Pomysł był prosty. Uczniowie zostawiają w szkole wszystkie pomoce: ekierki, linijki, farby, zeszyty do muzyki i plastyki, pędzle. Podobnie dodatkowe zeszyty ćwiczeń i podręczniki, które nie są im w domu potrzebne. Słowem wszytko, co tylko obciąża plecak" - wyjaśnia Barbara Gattnar, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1 w Katowicach.

Reklama

"Waga tornistra zależy w dużej mierze od nauczyciela. Niebagatelne znaczenie ma wybór podręczników. Niektóre wydawnictwa proponują po kilka zeszytów ćwiczeń do jednego przedmiotu. Mnożąc to przez kilka godzin dziennie, nierzadko tornistry ważyły po 5-6 kg" - dodaje Małgorzata Wilk, wychowawczyni klasy III a w katowickiej "Jedynce".

Jej zdaniem nauczyciel nie ma wpływu tylko na... wagę drugiego śniadania. A te także potrafią obciążyć plecy ucznia. Dzieciaki przynoszą napoje w butelkach, a dodatkowe owoce też swoje ważą. Na dowód, że tornister ucznia może być lekki, 10-letnia Oliwia Susło z katowickiej Szkoły Podstawowej nr 1 unosi go jednym palcem. "Jeśli bez wysiłku jestem w stanie go unieść w ten sposób, to znaczy, że nie jest ciężki i nie zaszkodzi mojemu kręgosłupowi" - wyjaśnia uczennica.

Czego nie potrafią zorganizować ministrowie edukacji, potrafi rozwiązać... sam rynek. W tym roku w sklepach pojawiły się... plecaki z kółeczkami i wyciąganym uchwytem jak w podróżnych torbach. "Sprzedały się w tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego. Dzięki temu uczeń może nosić książki na plecach, ale nie musi. W każdej chwili wyciąga teleskopowy uchwyt i ciągnie tornister za sobą" - wyjaśniają sprzedawczynie sieciowej drogerii w Katowicach.


Skutki wychodzą na jaw po latach
Obok braku aktywności fizycznej i nieprawidłowego odżywiania, przeciążone plecaki są jedną z głównych przyczyn występowania wad postawy u dzieci. "Zbyt ciężki tornister powoduje nadmierne obciążenia kręgosłupa, który u dzieci jest bardzo plastyczny, a to w rezultacie prowadzi do wad postawy" - tłumaczy ortopeda dr Piotr Kuczyński. "Najczęstszym skutkiem jest skolioza, czyli skrzywienie boczne kręgosłupa. Wieloletnie przeciążanie może również negatywnie wpłynąć na stawy biodrowe, kolanowe oraz stopy" - wylicza. Konsekwencje nabytych w dzieciństwie wad postawy ujawniają się dopiero w dojrzałym wieku. Pojawiają się bóle kończyn, zwyrodnienia stawów oraz nieprawidłowości w funkcjonowaniu narządów wewnętrznych - stąd tak duża dziś popularność zabiegów rehabilitacyjnych, masaży. Jednak u dorosłych można najwyżej walczyć z bólem, na prostowanie kręgosłupa jest już za późno. Zdaniem specjalistów utrwalaniu się wad postawy sprzyja załamanie się opieki profilaktycznej. "Dawniej w przychodniach znajdowały się poradnie wad postawy, w których wykrywano i korygowano te przypadłości. Dziś takie placówki już nie funkcjonują" - tłumaczy prof. Jarosław Czubak, ortopeda dziecięcy ze szpitala w Otwocku.