– Opiekuńcza idea świetlic jest pochodną organizacji systemu oświaty. I tak będzie, dopóki lekcje w szkole będą trwać 3-4 godziny w odniesieniu do dzieci, które nie mogą same zająć się sobą i same pójść do domu. Pracujący rodzice muszą przecież coś z dziećmi zrobić. Dobrze więc, że takie świetlice istnieją – mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle dr Aleksandra Piotrowska.
Psychologowie podkreślają jednak, że w systemie oświaty potrzebne są zmiany, zwłaszcza jeśli chodzi o organizację zajęć dla najmłodszych dzieci. Chodzi o to, by jak najefektywniej wykorzystać czas spędzony na świetlicy.
– Chciałabym dożyć takich czasów, kiedy w polskich szkołach dzieci mają organizowane zajęcia szkolne od godziny ósmej do godziny na przykład trzeciej albo czwartej. To oczywiście nie znaczy, że one mają dziewięć lekcji, nie w tym sensie. Tylko zamiast dzielić – teraz to jest czas na lekcje, a potem jest czas na świetlice – wypełnić im te godziny, tak jak to bywa w wielu szkołach prywatnych czy społecznych – tłumaczy dr Aleksandra Piotrowska.
Ze statystyk wynika, że w ciągu ostatnich sześciu lat liczba świetlic, które powstały przy szkołach podstawowych, wzrosła o 30 procent. Teraz w całym kraju jest ich ponad 10 tysięcy.
– Świetlice są naprawdę niezwykle różne. W dużej mierze to zależy od warunków lokalowych. Bo jeśli jest nowe osiedle, gdzie ostatnia pierwsza klasa to jest na przykład "k”, to jaka musiałaby być świetlica, żeby było przestronnie, luźno i żeby każde dziecko mogło znaleźć swój własny kącik bez tłoku. Ale proszę mi wierzyć, znam i takie świetlice, mogę wskazywać adresy i numery szkół, które funkcjonują świetnie – dodaje psycholog.