Eksperyment przeprowadził nie byle kto i nie byle gdzie. Jego autor to Steven Levitt, autor bestsellerowej „Freakonomii”, który regularnie wygrywa wszelkie konkursy na najlepszego amerykańskiego akademika przed pięćdziesiątką. A jego miejsce pracy to Uniwersytet Chicagowski, z którego wyszło 26 spośród wszystkich 69 laureatów ekonomicznej Nagrody Nobla w historii.
Na dobrą sprawę wynik prowadzonego przez dwa lata w kilkunastu szkołach podstawowych badania jest jedną wielką pochwałą płacenia dzieciom za dobre stopnie. Tam, gdzie takie metody stosowano, wyniki testów zawsze były lepsze. Przekupywać można na wiele sposobów: raz bardziej, a raz mniej skutecznie. Praca Levitta pokazuje, jak wybrać tę najskuteczniejszą metodę.
Kluczem do najbardziej udanego przekupywania dzieci jest to, by nagroda następowała natychmiast. Najlepiej działało 20 dolarów wręczone jeszcze przed testem. Oczywiście pod warunkiem, że uczeń będzie musiał je zwrócić, jeśli nie osiągnie wymaganego stopnia. Ta sama suma wypłacona zaraz po ogłoszeniu wyników testu też działała, ale już dużo słabiej. Dlaczego? Pochodzący z Izraela ekonomiści Daniel Kahnemann i Amos Tversky już w latach 80. i 90. pokazali, że człowieka ekonomicznego dużo bardziej motywuje chęć uniknięcia straty niż pęd do zdobycia nagrody. Łatwiej przychodzi nam rezygnacja z zysku, którego jeszcze nie mamy, niż pogodzenie się z tym, że musimy stracić coś, co już posiadamy. To prawdopodobnie atawizm i wiedzą o nim od wieków na przykład sprzedawcy pozwalający nam najpierw dotknąć towaru, a dopiero potem za niego zapłacić. To dlatego z hipermarketu wychodzimy bardziej obładowani towarami niż po zakupach w tradycyjnym zieleniaku z ladą i sprzedawcą.
Do tej pory nie wiedzieliśmy jednak, że ten sam mechanizm działa tak dobrze również wśród dzieci. Na dodatek zjawisko jest dużo bardziej intensywne. Dorosłych można motywować do wysiłku obietnicą przyszłych zysków czy awansu. Dziecko oczekuje nagrody od razu. To dlatego – zdaniem Levitta – tradycyjny system szkolny tak często zawodzi. Dzieci zachęca się w nim do nauki wizją przyszłej kariery i dobrobytu (Jak się nie będziesz uczył, to będziesz pasł krowy – brzmi znajomo, prawda?). Z perspektywy dorosłego jest to motywacja zupełnie racjonalna. Dla dziecka już mniej. Owszem, każdy nastolatek prędzej czy później zrozumie taki schemat myślenia. Dla wielu może być już jednak zbyt późno. I potem będą zawsze wyrzucać sobie: dlaczego ja się nie uczyłem, kiedy był na to czas.
Reklama
Dlatego Levitt proponuje, by nie bać się pieniędzy jako składnika procesu wychowawczego. Oczywiście nie w przypadku najmłodszych dzieciaków. Im wystarczą słodycze albo baloniki. Ale nastolatka nie da się już zwieść. W eksperymencie Levitta 20 dolarów zawsze działało lepiej niż 10. To oczywiście strategia kosztowna. Czy nie ma nic tańszego? Levitt pokazał, że system szkolnych nagród i wyróżnień w zasadzie też motywuje. Jest tylko jeden warunek: nagroda nie może być odsunięta na przykład na koniec semestru. W tym sensie świadectwo z czerwonym paskiem niekoniecznie przemawia do wyobraźni. Ale jakaś świetna nagroda tuż po teście – jak najbardziej.
Reklama