Zmęczenie przychodzi niepostrzeżenie. Odpoczynek zajmuje coraz więcej czasu. Potem pojawia się zniechęcenie, cynizm, twarz wykrzywia grymas nieodłącznego smutku. Uważaj – za chwilę spadniesz z rozpędzonego roweru. Jesteś wypalona.

Reklama

CHOROBA NASZYCH CZASÓW?

To nie jest grypa. Nie objawia się równie spektakularnie. Zamiast łamania w kościach czy palącej gorączki, na początku po prostu zostajesz pół godziny dłużej w pracy. Ale nie dlatego, by wyprzedzić resztę działu, tylko, by skończyć zadania, które wcześniej wykonywałaś w pół godziny.

Wychodząc rano z domu modlisz się, żeby znów nie złapały cię mdłości, bo ostatnio zdarza ci się to coraz częściej. Na zebraniu nie forsujesz już swoich genialnych pomysłów. Bo ich nie masz. Korci cię jednak w duchu, żeby wykrzyczeć wszystkim, że ich próby są bez sensu, bo wszystko jest bez sensu. Rezygnujesz z wychodzenia na lunch. Zwyczajnie nie masz na to czasu, bo coraz wolniej pracujesz.

Reklama

Twoi koledzy z pracy zaczynają cię irytować, ich pytania kwitujesz jednym słowem, za to tak nasyconym goryczą, że aż prawie czujesz niesmak w ustach. Po pracy szybko docierasz do domu. Siadasz przed telewizorem, starasz się nie zmęczyć, bo jutro znów do pracy. Nawet nie marzysz o tym, by dobrze jutro wyglądać. Nawet higiena schodzi na boczny tor. Myślisz, tylko o tym, jak przeżyć kolejny dzień przy biurku. Już się nie zastanawiasz nad tym, kiedy rozpoczęła się ta transformacja w ciągle zmęczoną robotnicę. W głowie pozostała ci tylko jedna myśl: nienawidzę swojej pracy, nienawidzę siebie.

OD PRACOHOLIKA DO KORPORACYJNEGO ABNEGATA

Syndrom wypalenia zawodowego jeszcze kilka lat temu przypisywano głównie zawodom, takim jak psycholodzy, lekarze czy pielęgniarki, w których presja odpowiedzialności za ludzkie życie mogła okazać się zbyt ciężka. Dziś jednak do tego zacnego grona dołączają kolejne rzesze pracowników. Przedstawiciele handlowi, dziennikarze, redaktorzy, aktorzy, nauczyciele. Powód?Niemożność spełnienia wygórowanych oczekiwań przełożonych, ale także... własnych (wynikających z nadmiernej ambicji swojej lub bliskich).

Czym to się objawia? Emocjonalnym wyczerpaniem, skłonnością do histerycznych zachowań i labilnością nastrojów. Depersonalizacją, czyli pozbawieniem umiejętności empatycznego zachowania wobec innych i cynicznego patrzenia na siebie i swoje dokonania. Do tego dochodzi jeszcze permanentne zmęczenie fizyczne i znaczący spadek kreatywnego myślenia. Myślisz, że ciebie to nie dotyczy, bo jesteś pracoholiczką z umiłowaniem spędzającą każdą możliwą godzinę w pracy czy też na planowaniu zwiększenie swojej wydajności? Uważaj, pędzisz po autostradzie – z metą przy znaku „Wypaleni eks liderzy”. Nie robi to na tobie wrażenia? A wywodzące się ze wschodu karoshi? To śmierć z przepracowania, która dotyka ambitnych ludzi sukcesu. W Japonii jej ofiarą stał się premier Keizo Obuchi.

Reklama

JAK NIE PRZEINWESTOWAĆ W PRACĘ?

1.Zadbaj o higienę swojej pracy. Przeorganizuj swoje obowiązki tak, aby nie być zmuszoną do wykonywana kilku rzeczy jednocześnie i mieć czas na wyjście na lunch (lub krótki spacer). Oderwanie się od pracy, choć na kilka minut jest konieczne.

2.Zmień swoje nastawienie do współpracowników, wyznacz nieprzekraczalne granice. Postaraj się być grzeczna, ale asertywna i odmawiaj, przyjęcia kolejnych spraw do załatwienia. Jeśli to twój przełożony, który nie słyszy słowa „nie”, wyjaśnij mu, że możesz się tym zająć, ale później – musisz podać bardzo odległy termin. Przestań myśleć, że to ty jesteś za wszystko odpowiedzialna. Deleguj obowiązki na innych.



3.Zaplanuj czas po pracy. Najlepiej na aktywność fizyczna, która między innymi dzięki zwiększaniu się wydzielania endorfin w ciele, poprawi twoje samopoczucie. Szukaj nowych towarzystw, w których ty także będziesz mogła być innych. Nie oznacza to, że masz zrywać wszystkie znajomości z pracy – ale miej na uwadze to, że z koleżanką z biura, prędzej czy później, zaczniecie rozmawiać o pracy.

4.Pielęgnuj swoją kobiecość. Zaniedbania w higienie osobistej, choć z początku mogą wydać ci się nic nieznaczącym objawem lenistwa, są jednym z pierwszych symptomów, że ty jako kobieta i człowiek odchodzisz w cień, a priorytetem stają się zadania do wykonania. Zaczyna się od nieumycia raz czy dwa włosów, a kończy na przychodzeniu do pracy w ciuchach z lat osiemdziesiątych i butach wyglądających jakbyś przeszła nimi przynajmniej dwie pielgrzymki.

5.Walcz z cynizmem. Panuj nad swoimi słowami. Gdy tylko czujesz, że za chwilę pękniesz i wyleje się z ciebie lawa narzekań, szybko zacznij powtarzać w myślach mantrę własnego autorstwa. Może to być chociażby: zaraz wyjdę z pracy, zaraz to się skończy, zaraz poczuje się lepiej. Myślisz naiwne? Mylisz się. W ten sposób wpływasz na swoją podświadomość bardziej niż sądzisz.

6.Celebruj drobne sukcesy. Do korkowej tablicy przypinaj karteczki z osiągnięciami typu: nie wściekłam się, gdy musiałam znów poprawiać raport, nauczyłam się kilku nowych słówek po angielsku, ułożyłam włosy. Z czasem te małe sukcesy staną się większe, a ty przestaniesz koncentrować się na negatywnych emocjach. Zamiast ściany płaczu zbuduj ścianę szczęścia!

7.Wyjedź na urlop. Najlepiej na dwa tygodnie. Inaczej będzie ci dość trudno zbudować w swojej głowie dystans do tego co się dzieje w twojej pracy. Jeśli zapominasz się w ruchu – pomyśl o wspinaczce czy warsztatach jogi. Jeżeli wolisz spokój wyjedz tam, gdzie ludzie żyją wolniej i szczęśliwiej.

8.Zainwestuj w swój rozwój osobisty u coacha zawodowego. Choć słowo trener kojarzy się w Polsce głownie ze sportem, to ten pomoże ci odnaleźć twoje prawdziwe zainteresowania i nauczy tak zmieniać otoczenie zawodowe, że będzie ci łatwiej awansować i to bez spalania się.

9.W szczególnie zaawansowanych przypadkach konieczna jest jednak pomoc psychoterapeuty. Jeśli bowiem łapiesz się na tym, że nie potrafisz odpoczywać, prześladuje cię poczucie winy, że nie spędzasz w pracy więcej czasu, zwykłe techniki psychologiczne budowania życia poza pracą mogą nie wystarczyć.