Mam 20 lat a życie mnie nie oszczędzało. Może zacznę od początku. Kiedy byłam mała moja rodzina była dla mnie idealna, ale kiedy skończyłam 6 klasę czas prysł. Mama oznajmiła mi ze się rozwodzą z tatą. Mój świat się zawali. Wtedy moja mama nie chciała spać z tatą w jednym łóżku, a ponieważ ja byłam córeczką tatusia to powiedziałam, że mogę z nim spać. To był mój błąd. Molestował mnie. Wtedy myślałam, że to nic złego, że tata może.

Reklama

Kiedy zaczęła się pierwsza rozprawa, zobaczyłam tatę z młodą kobietą wieku mojej starszej siostry. Powiedziano mi, że mogę sama zadecydować z kim chcę zamieszkać. Powiedziałam, że z tatą. To był mój kolejny błąd.

Ta młoda kobieta przeprowadziła się do nas. Ja byłam tylko popychadłem: "Pozmywaj, wypierz..." - słyszałam każdego dnia. W nocy słyszałam jak się kochają za ścianą. Bawiąc się z sobą biegali nago po całym mieszkaniu, łącznie z moim pokojem.

Któregoś dnia moja starsza siostra przyszła mnie odwiedzić. Została na noc. Kiedy zorientowała się, co się dzieje "w moim domu" od razu zabrała mnie do mamy. Poszłam do gimnazjum. Tam zaczęły się jeszcze większe problemy. Przestałam się uczyć, imprezowałam po nocach.

Kiedy dotarło do mnie, że tata nie mógł mnie dotykać, popadłam w depresję. Upadałam coraz niżej i niżej. Cięłam się, chciałam popełnić samobójstwo, uciec i zapomnieć. Jednak mimo wszystko dalej spotykałam się z tatą. Za każdym razem powtarzał mi, że jestem głupia, nic nie warta, że skończę pod latarnią i do niczego w życiu nie dojdę. Nic nie mówiłam mamie, gdyż nie chciałam jej martwić (w tym czasie wałczyła o alimenty).

W końcu upadłam na samo dno. Skończyłam z nauką. Wtedy mama zabrała mnie do psychologa. Dopiero wtedy zrozumiała, co się ze mną działo. Nie widziała o niczym, gdyż była zajęta swoim cierpieniem. Myślała, że mnie to nie boli, że ja tego nie przeżywam. Mama przeprosiła i powiedziała, że tata nigdy mnie nie chciał, kazał mamie mnie usunąć. Ale ona tego nie zrobiła.

W końcu nadeszły lepsze dni. Mama pracowała od 8.00 do 20.00. Codziennie, ale udało jej się wykształcić moją siostrę. Nadszedł czas na mnie.

W tym roku zdaję maturę. Mimo iż mam 2 lata "do tyłu", jestem dumna z siebie, że nie stoję w miejscu.
Poznałam chłopaka z którym jestem już od 2 lat i chcę z nim być do końca życia.

Do mojej mamy również los się uśmiechnął. Poznała mężczyznę, który mieszkał w Anglii. Nie miało większego znaczenia, bo bardzo się pokochali. We wrześniu 2006 roku pobrali się i byliśmy wszyscy szczęśliwi. To Colin pierwszy mi powiedział, że jestem wiele warta i zasługuję na wszystko, co najlepsze. W styczniu 2007 roku niestety zmarł, tak nagle. I znowu nie wiedziałam, jak sobie poradzę, jak pomóc mamie...

Dałyśmy sobie radę. Było bardzo ciężko, ale jest już coraz lepiej. Staramy nie oglądać się za siebie.
Jednak słowa "Co cię nie zabije, to cię wzmocni" są prawdziwe. Sama się o tym przekonałam.

Pewnie zastanawiacie się Państwo, dlaczego napisałam do Was?
Wiem, że na świecie jest mnóstwo kobiet, które mają podobne problemy. Chcę, aby na moim przykładzie (szczególnie te młodziutkie) zrozumiały, że mimo bolesnych upadków, życie jest PIĘKNE. Przecież po upadkach są wzloty, które są piękne.
NIE WOLNO SIE PODDAWAC!!!!















Reklama