Depresja to problemu wielu kobiet - matek, ale wciąż także temat tabu. Szczególnie zmagające się z negatywnymi emocjami matki często boją się powiedzieć komukolwiek o swoich doświadczeniach - z obawy przed odrzuceniem, negatywnymi ocenami czy ostentacyjnym brakiem zrozumienia. To, co właśnie zrobiła Jagna Marczułajstis, jej wstrząsające wyznanie na temat zmagań z depresją, wydaje się ważnym krokiem na drodze do oswojenia tego trudnego, ale bardzo istotnego tematu.

Reklama

W rozmowie z "Super Expressem) sportsmenka i polityczna wyznała, że trzy lata temu jej życie zawaliło się po tym, jak lekarze zdiagnozowali u najmłodszego syna Andrzeja poważną wadę rozwojową mózgu. Chłopiec urodził się zdrowy, ale kiedy skończył pół roku i nie rozwijał się prawidłowo, zaczęto szukać przyczyn problemu. Po długotrwałej diagnostyce okazało się, że dziecko cierpi na szerokozakrętowość zwana pachygyrią, którą Marczułajtis opisuje obrazowo nazywa zepsuciem połowy mózgu.

W obliczu dramatycznej diagnozy posłanka podjęła walkę o zdrowie syna. Choć pierwszej chwili miała ogromny żal do losu, że tak okrutnie doświadczył ją i je dziecko, zgodnie z zalecaniami lekarzy, rozpoczęła rehabilitację Andrzeja. Nie oznaczało to jednak, że emocjonalnie poradziła sobie z sytuacją.

- Całą zimę jeździłam z dzieckiem od lekarza do lekarza. Jeżdżąc, patrzyłam tylko z jakiego mostu zjechać, albo jak to zrobić żeby się zabić razem z tym dzieckiem, żeby po prostu już nie cierpiał on i ja…- powiedziała Jagna Marczułjatis dziennikarce "Super Expressu".

Reklama

Przed zrobieniem tego, o czym myślała, powstrzymywały ją jednak dwie rzeczy: obawa, że wypadek, który spowoduje, nie zabije ich obojga, a tylko uczyni kalekimi do końca życia i troską o starsze córki. Dramatyczne emocje nie opuszczały jej przez półtora roku. W dodatku zbiegło się to z uzyskaniem mandatu poselskiego i koniecznością zamknięcia ukochanej szkoły narciarsko-snowbordowej. Wreszcie posłanka zwróciła się o pomoc do męża. Wspólnie znaleźli osobę, która odciążyła ją w obowiązkach i dała psychiczną siłę.

Teraz, gdy Marczułajis przezwyciężyła już to, co najgorsze, chce mówić o problemie, który ją dotknął, aby wspierać inne zmagające się z nim kobiety.

- Trzeba o tym mówić światu, to daje siłę. (...) Uważam, że popularność zobowiązuje mnie do tego, żeby pokazać innym matkom, że dzieci niepełnosprawne są wśród polityków, gwiazd, ludzi i zamożnych i biednych, wśród takich, którzy na co dzień wydają się szczęśliwi - powiedziała.