Jak podają francuskie media, bierze ona udział w negocjacjach dotyczących uwolnienia Ingrid Betancourt, Kolumbijki legitymującej się francuskim paszportem, którą pięć lat temu uprowadziła komunistyczna partyzantka.

Betancourt w 2002 r. podczas wyborów prezydenckich w Kolumbii ubiegała się o najwyższy urząd w państwie. Zdobyła sporą popularność, odważnie sprzeciwiała się korupcji, wypowiedziała wojnę narkotykowym baronom, szybko nawiązała też dialog z rebeliantami domagającymi się pomocy państwa dla najuboższych. Poparła ich postulaty, potępiła jednak metody walki. Dlatego ją porwano

Reklama

Sprawa Ingrid Betancourt od lat elektryzuje francuską opinię publiczną. Jeszcze w trakcie ostatniej kampanii prezydenckiej Nicolas Sarkozy obiecywał zająć się jej losem. Rozmawiał na temat porwanej z prezydentem Kolumbii Alvaro Uribe oraz George’em W. Bushem. Uribe na prośbę prezydenta Francji zwolnił z więzienia jednego z przywódców lokalnej partyzantki, później na wolność wyszła ponad 50-osobowa grupa rebeliantów.

„To znak, że zapadła decyzja dotycząca »rozwiązania humanitarnego«. Wskutek tych aktów łaski partyzanci uwolnią Betancourt. To tylko kwestia czasu" - pisze francuska strona 20minutes.fr. Już na początku sierpnia włoski dziennik "La Republica", powołując się na swoje źródła w Ameryce Łacińskiej, stwierdził, że Cecilia z sukcesem podjęła się misji zamknięcia sprawy.

"Ingrid Betancourt przebywa obecnie w Caracas, w Wenezueli. Opiekuje się nią Cecilia Sarkozy, która w porozumieniu z prezydentem Hugo Chavezem przetransportuje Betancourt do Francji” - napisała gazeta. Szybko okazało się, że informacja jest nieprawdziwa, media we Francji na nowo zaczęły jednak spekulować na temat niekonstytucyjnej roli politycznej Pierwszej Pamy.

"Partia Socjalistyczna zarzuca prezydentowi, że wbrew prawu angażuje żonę w dyplomatyczne misje. Jednak gdyby Cecilii udało się uwolnić Betancourt, sukces zamknąłby usta przeciwnikom" - pisze "Le Monde”.

Reklama

Pałac Elizejski milczy w tej sprawie, jednak media nad Sekwaną informują, że pani Sarkozy prawdopodobnie była już w Kolumbii i pozostaje w kontakcie z rebeliantami. Wciąż jednak trudno wyjaśnić zaskakującą aktywność Pierwszej Damy, a co najważniejsze, pełną aprobatę prezydenta, który prawdopodobnie sam wymyśla jej niecodzienne zadania.

"Sarkozy wierzy, że takie zajęcie ją zainteresuje. Że dzięki temu zatrzyma ją przy sobie, prawda jest jednak taka, że ona go nie kocha" - twierdzi biograf francuskich prezydentów Catherine Nay.