Dlaczego? Wszystko przez coraz mniejszą liczbę urodzeń przy coraz większej liczbie wyjeżdżających za granicę młodych ludzi. Do tego ciągle rośnie przeciętna długość życia. Choć zeszły rok był rekordowy pod względem liczby urodzeń, to jednak w ciągu 20 lat liczba nowych obywateli Polski dramatycznie spadła. Na Podkarpaciu w 1990 r. urodziło się 35 tys. 623 dzieci, a w 2006 r. już tylko 20 tys. 281. Do tego z każdym rokiem coraz bardziej wydłuża się średnia życia Polaków. Dla kobiet wynosi 79,4 lat, dla mężczyzn 70,8.To wszystko okazuje się zabójcze dla przyszłych emerytur - czytamy w "Super Nowościach".

Reklama

Dane w tej kwestii nie pozostawiają wątpliwości. "Obecnie na jednego emeryta przypada czterech pracujących, w 2030 r. będzie ich już tylko dwóch, natomiast prawdziwy dramat nastąpi w 2050 r. Na 15 milionów osób pracujących będzie aż 11 milionów emerytów" - mówi Marcin Sławiński, dyrektor departamentu finansów w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych.

Już dzisiaj fundusz emerytalny w ZUS jest deficytowy i nie jest w stanie wypłacać emerytur jedynie ze składek, jakie do niego wpływają. Tylko w 2007 r. będzie potrzebnych 20 mld zł dopłaconych do emerytur z budżetu państwa, czyli z podatków wszystkich obywateli. W 2025 r. ta dopłata może sięgnąć 100 mld zł i żaden budżet tego nie wytrzyma - piszą "Super Nowości".

"Obecne pokolenie 20- i 30-latków musi mieć świadomość, że za kilkadziesiąt lat mogą spodziewać się bardzo niewielkich emerytur, a swoją starość muszą zabezpieczać sobie sami, np. oszczędzając w III filarze" - nie pozostawia złudzeń Andrzej Sawicki, ekonomista z Rzeszowa. Zdaniem Sawickiego, kompletne załamanie systemu emerytalnego i zaprzestanie wypłaty jakichkolwiek emerytur raczej nigdy nie nastąpi, ale wszyscy musimy być przygotowani, że kolejne ekipy rządzące, chcąc wyrównywać braki w kasie ZUS-u, mogą nas obciążyć kolejnymi podatkami - podsumowują "Super Nowości".

Reklama