Piersi, pośladki, mini, dekolty. Są brzydkie, grube, chude, starsze, młodsze. KOBIETY. Wszystkie go kręcą. Dotyk dłoni kasjerki w supermarkecie, kobieta, która podaje mu fast food w McDonaldzie, koleżanka z pracy, która pachnie mocno perfumami… Czy mężczyzna, którego do tego stopnia podniecają kobiety, jest dewiantem, czy jedynie wielkim wielbicielem płci pięknej? Gdzie przebiega ta cienka granica? Przeczytajcie...

Reklama

SPOWIEDŹ MARKA

"Myślę o seksie bezustannie. Nie mogę się na niczym skupić. A żona? Czy wie? Pewnie się domyśla. Moja żona jest piękną kobietą - wiem, że podoba się innym mężczyznom, ale mówiąc szczerze, to najchętniej zobaczyłbym ją w akcji z jakąś ponętną koleżanką.

Myślę, że nasz seks jest udany, przynajmniej dla niej. Robimy to często, w kuchni, na stole, gdy syn śpi, to w pokoju obok. Jednak gdy jestem w niej, to zamykam oczy i widzę sąsiadkę, przyjaciółkę żony, aktorkę porno.

Uwielbiam pornografię. Jestem stałym bywalcem stron z filmami, a Aneta nie ma nic przeciwko. Uważa, że to takie nieszkodliwe dziwactwo, choć koleżanki podobno pod tym względem jej nie rozumieją. Być może zmieniłaby zdanie, gdyby wiedziała, że ją zdradzam - esemesowo, mailowo, a z dwoma kobietami nawet fizycznie.

Jedną z nich była nasza koleżanka, singielka z małego miasteczka. Chyba trochę się we mnie zakochała, ale ja ją trzymam na dystans. Zaliczona, zawsze mogę zadzwonić i wpaść. Zresztą sam seks z nią już mnie tak nie podnieca, jak kręciło mnie polowanie na nią. Drugą była moja eksszefowa. Starsza, totalnie perwersyjna. I okazało się, że jednak wyprawianie z nią w łóżku rzeczy, których nigdy nie zrobiłbym z żoną, tak bardzo mnie nie podnieca. Po raz kolejny okazało się, że wolę etap flirtu, gadania świństewek, obietnic, a nawet ukradkowych pocałunków w biurowej toalecie. Ale nie sam akt.







Gdy poznaję dziewczynę, nie jestem w stanie nie wziąć od niej telefonu. To ja wysyłam pierwszego SMS-a: „Śliczna jesteś, wiesz…” albo „Tęsknię za rozmową z Tobą”. I one to łapią. Potem jest już tylko goręcej. Ostre gierki, obietnice, co bym jej zrobił, gdybym tylko dostał jej przyzwolenie… Ale te kobiety tylko się bawią, bo nie jestem chyba dla nich zbyt atrakcyjny. A może po prostu w ten sposób urozmaicają nudę swoich związków albo samotnych wieczorów? Nie wiem. Wysyłam około 300 SMS-ów miesięcznie. Uwielbiam to.

To samo z mailami i forami internetowymi. Ciągle zaczepiam kobiety, nie mogę się powstrzymać. Zagaduję na Gadu-Gadu, na Naszej-Klasie łechtam słownie dawne koleżanki ze szkolnej ławy… Jedna mi napisała, że uwielbia ze mną rozmawiać, bo mówię jej rzeczy, jakich nie słyszała od innych mężczyzn.

Reklama

Miałem nawet kłopot w pracy, bo podrywałem jedną z sekretarek, a ona poskarżyła się szefowi. No i wezwał mnie na rozmowę: „Marek, przystopuj, bo będą kłopoty” - usłyszałem od niego. Ale jest mi trudno. Jest lato, te lekkie ubrania, te pończochy wystające spod spódnic…

Czy ja jestem nienormalny? Czy powinienem się leczyć? Czy jest nas więcej?"

Tak, jest was więcej. Co jednak nie znaczy, że to normalne. Specjalnie dla nas przypadek Marka komentują specjaliści - psycholog Bogdan Wojciszke i seksuolog Zbigniew Lew-Starowicz.

Reklama

Bogdan Wojciszke: WSZYSCY FACECI FANTAZJUJĄ, ALE NIE DO TEGO STOPNIA

Gdzie leży granica między dużą sympatią do kobiet a erotomanią? To miejsce, w którym przestaje się kontrolować swoje zachowanie i maniakalnie wraca do tematu seksu. Znamy przecież przypadki zachowań kompulsywnych takich jak np. kilkusetkrotne mycie rąk w ciągu dnia, aż do zdarcia skóry. Tu jest podobnie. Mężczyzna natrętnie wraca do myśli o seksie, nie może się od tego uwolnić. Wszyscy faceci fantazjują o seksie, ale nie przybiera to zazwyczaj takiej formy. Potrafią momentalnie przestawić myślenie na całkowicie inne tory. Czy ten pan tak leczy swoje kompleksy? Nie sądzę, ma najwyraźniej świadomość swoich braków. Bo gdyby w ten sposób próbował "samoleczenia", nie przybrałoby to takiej, dosyć patologicznej, formy. Moim zdaniem jego działania rzeczywiście kwalifikują się do tego, aby zajął się nim specjalista seksuolog.

Zbigniew Lew-Starowicz: NIE MA TYGODNIA BEZ TAKICH PACJENTÓW

Przypadek pana Marka nie jest jednostkowy. To bardzo popularny problem, do każdego seksuologa, w tym także i do mnie, trafiają ludzie z problemem erotomanii. Właściwie nie ma tygodnia, bym nie zetknął się z nim w swojej praktyce. Dużo się zresztą ostatnio na ten temat mówi i nie da się ukryć, że pewien procent populacji jest owładnięty obsesyjnym myśleniem o seksie. Na nadmierne zainteresowanie erotyczną stroną życia cierpią ludzie w różnym wieku. Oczywiście w większości są to ludzie młodzi, bo trudno znaleźć w środowisku sześćdziesięciolatków erotomana. Jakby nie patrzeć, to już nie ten popęd…





A CO TY O TYM SĄDZISZ? CZY TWOIM ZDANIEM TO WYDUMANY PROBLEM, CZY MOŻE POWAŻNE ZAGROŻENIE DLA ZWIĄZKU? PODYSKUTUJ NA FORUM.