PO PIERWSZE PATRZ NA CEL

Ewelina rozwiodła się 6 lat temu, mając 24 lata. Dziś ma 8-letniego syna i dopiero od trzech lat poprawny kontakt z eksmężem. Bo na początku była ostra walka. O to, że nie chciał rozwodu z orzeczeniem o winie, choć zaczął ją zdradzać niemal natychmiast po tym, jak zaszła w ciążę, o alimenty, o widywanie się z Pawełkiem, o książki, płyty, mieszkanie.

Reklama

To prowadzenie własnej agencji eventowej nauczyło ją, że najważniejszy jest cel i nie można tracić energii na walkę. Nie można się rozpraszać. Należy się sfokusować na celu i dążyć do jego realizacji najkrótszą drogą i przy zastosowaniu wszystkich środków.

- Nie patrz na dumę, to biznes. Na koniec dnia liczy się przecież wynik, prawda? Facet musi mieć poczucie, że wygrał, że to ty jesteś ofiarą, dopiero wtedy zrobi to, na czym ci zależy. Wciska ci, że to przez ciebie cię zdradzał? Jeśli przytakniesz, zwiększy alimenty na dziecko – zgódź się. Co cię obchodzi, co on myśli?

Reklama

Moim życiowym priorytetem jest dziecko. Dla niego zrobię wszystko. Myślę, że za to głównie cenią mnie teściowie. Odwiedzam ich regularnie w każde święta od jakiś trzech lat, bo kochają wnuczka. Ostatnio, zmarła siostra teściowej. Nagle. Tymczasem mój eksmąż, ich syn, nie miał wtedy do tego głowy. On zawsze potrafił się wymigać od takich spraw. Musiałam zorganizować pogrzeb, potem stypę, posprzątać po niej też, bo teściowa była zupełnie roztrzęsiona. Dałam jej leki uspokajające. Nie wiem, czy to tabletki jej zaszkodziły czy zmieszała je z alkoholem, ale wyznała mi wtedy, że zapomniała mi coś powiedzieć, gdy wychodziłam za mąż za jej syna.

Mężczyzna jest jak pies. Zrobi coś dobrego, przyniesie do domu więcej pieniędzy, zawiezie dziecko do lekarza, samodzielnie zrobi pranie? Wydaj mu kość. Czyli seks . Nie możesz na niego patrzeć? Brzydzisz się go? To pij! Musisz być rozluźniona to i przyjemność przyjdzie. Nie pijesz? To i tak zaczniesz. Tyle że po rozwodzie.

Czy miała rację? Teraz mam kochanka, którego tak właśnie traktuję. Wielbi mnie. Tylko że teraz mam 30 lat i atrakcyjne ciało. Kiedyś ta "kość” przestanie być apetyczna. Co wtedy? Kiedy pies traci zęby?

>>> czytaj dalej

Reklama



GDY CIĘ NIE MA W WIZUALIZACJI

Marta ma 32 lata, dwoje dzieci, kończy aplikację radcowską i jeszcze kilka miesięcy temu mocno trzymała kciuki za męża. Stracił pracę, nie mógł znaleźć kolejnej i zaczynał pogrążać się w depresji. Odezwały się lęki z przeszłości. Postanowili wspólnie, że pójdzie do psychologa. A ten zalecił mężowi wyjazdowe warsztaty psychologiczne.

- Wrócił z nich lekko obcy, ale nie zwróciłam na to uwagi. Pomyślałam, że lepiej będzie, jak nie będę naciskać na to, by mi się zwierzał. Stwierdził tylko, że zaczyna wszystko od nowa i że zainwestuje w coacha. Byłam z niego dumna. Taki facet się nie poddaje. Samiec alfa. Nigdy nie upada, co najwyżej lekko się zachwieje przez moment. Koszt wizyt u coacha wydawał mi się zaskakująco wysoki (ok. 600 złotych tygodniowo), ale widząc jego zaangażowanie, nie mówiłam, że kończą się już pieniądze. Gdy pewnego wieczoru zobaczyłam, że czeka na mnie przy stole, wiedziałam, że usłyszę coś ważnego. I usłyszałam. Że dziś coach wymógł na nim wizualizację swojego przyszłego życia. Były tam dzieci, wielkie biurko, eleganckie i chyba nawet duże, tylko dla niego przeznaczone biuro. Jej za to nie było, więc...

Dowiedziałam się, że nigdy nie byłam dla niego wsparciem. Wszystko było na jego głowie, nawet on znalazł panią Irenkę, która pomagała mi prasować jego koszule. I niby ile zarabiam? Ta moja specjalizacja więcej nas kosztuje niż przynosi korzyści. On jest fighterem. Kocha dzieci i będzie o nie dbał. Ale najważniejsze są dla niego życiowe wyzwanie. A ja nigdy takim nie byłam. I mam przestać płakać. Moje emocje sprawiały, że on czuł dyskomfort psychiczny. Przecież jeśli on nie będzie szczęśliwy, to nikt w tej rodzinie nie będzie. Najważniejsza jest wolność i samorealizacja. Wkrótce na spotkaniach z coachem jego mózg zostanie zaprogramowany od nowa. Mam go nie zaśmiecać. To on złożył papiery rozwodowe w sądzie.

MOGŁEM BYĆ WIELKIM CZŁOWIEKIEM

Monika jest 40-letnią dziennikarką z 13-letnim stażem małżeńskim i dwiema córeczkami (6 i 13 lat). Rozwiodła się dwa lata temu. Jej eksmąż, dziennikarz w lokalnym tygodniku dla kobiet, zdradzał ją z koleżanką z pracy, korektorką. Życzliwi zorganizowali wszystko tak, że wreszcie i ona się dowiedziała...



>>> czytaj dalej



- Podobno to romans tak popularny jak dyrektorów z sekretarkami czy asystentkami. No, ale nigdy nie byłam korektorką. Źle to wszystko rozegrałam. Na początku, gdy eksmałżonek przyznał się do zdrady, chciał zostawić mi wszystko i być z nią. Jak sam mówił, niezrozumianą przez nikogo kobietą, pochodzącą z dobrej warszawskiej rodziny z motywem powstańczym w biografii. Nikt go nie czuł, nie wspierał tak jak ona. Gdyby poznał ją wcześniej, to kto wie. Może pracowałby w telewizji albo publikował w "Polityce”. Ona nie zakopałaby go od razu w pieluchy, kupowanie jogurtu i budowanie domu na wsi. Przecież inteligentni ludzie mieszkają w mieście. Tam, gdzie teatr i opera! Ale ja chciałam ratować nasz związek. Ze względu na dziewczynki i nas samych. Kochałam go. Tę jego posępność i mrukliwość nawet. Ale długo nie wytrzymał. Znów zaczął wychodzić wieczorami, znów pisał sms-y. Czarę goryczy przelało to, że znalazłam w jego torbie dziennik. Psychoterapeuta zalecił mu spisywanie wszystkich emocji, jakie towarzyszą mu w ciągu dnia, by potem mógł w miarę obiektywnie stwierdzić, czy jest szczęśliwym człowiekiem czy właśnie, nie.

Pamiętam to, mimo że czytałam to dwa lata temu. – Z rozsądku powinienem być z I. (inicjał kochanki). Ma mieszkanie i nie walczy ze mną tak jak M. (Monika). Ale tęsknię za dziećmi. Dziś rano po seksie patrzyłem na ciało I. Na obwisły brzuch, zbyt duże piersi, twarz. No, ale M. Znów mnie zdominuje.

Potem pisał, że ona planuje zabieg udrażniania jajowodów, a potem dziecko, którego on nie chce. Skserowałam dziennik i przesłałam go tej kobiecie, do redakcji. Ale rozwód był już wtedy pewny. Przed salą kłóciliśmy się o wysokość alimentów i mieszkanie. Nie chcę przepisać go na dziewczynki. Mimo że kupił własne. Nie mieszka z tamtą kobietą. Choć ona jest w zaawansowanej ciąży. Podobno to będzie Hania. I podobno ojcem nie jest mój eksmąż...

Na pewno wciąż oboje pracują w brukowcu...

CO SĄDZISZ O HISTORIACH NASZYCH BOHATEREK? "BARDZO DOBRZE, ŻE WYMYŚLILIŚMY ROZWODY" - tak powiedziała nam psycholożka Ewa Woydyłło, poproszona o komentarz do tekstu "Dlaczego kobiety zakochują się w żonatych". CZY ZGADZASZ SIĘ Z TĄ OPINIĄ? Zapraszamy do dyskusji na forum.