Na świecie obserwujemy kryzys demograficzny. Rodzi się coraz mniej dzieci, a ludzie decyzję o potomstwie odkładają na później. Poza tym, z powodu chorób cywilizacyjnych wiele kobiet ma problemy z zajściem w ciążę. Coraz więcej par szuka pomocy w laboratoriach oferujących sztuczne zapłodnienie. W ciągu 10 lat w USA liczba zapłodnień in vitro podwoiła się. 1 procent dzieci urodzonych w 2005 roku pochodziło właśnie z probówki.

Od lat trwa dyskusja społeczna w tej kwestii, bo do laboratoriów oprócz zwykłych małżeństw, które nie mogą mieć dzieci metodą naturalną, zgłaszają się geje i lesbijki, którzy za pomocą banku spermy i instytucji matki zastępczej mogą mieć potomstwo. Dzięki in vitro matkami zostają kobiety w podeszłym wieku, a młode kobiety zamrażają swoje jajeczka, by pozostawić sobie szansę na dziecko i móc spokojnie zająć się karierą.

Jednak na tym rynku obserwuje się nowe zjawisko. Amerykanin, doktor Mark Hughes lubi zaskakiwać swoich słuchaczy stwierdzeniem, że w jeśli chodzi o prokreację seks niedługo może okazać się niepotrzebny. Bo zastąpi go technologia. "Seks będziecie uprawiać tylko dla przyjemności" - mówi Huges cytowany przez gazetę "San Francisco Gate". "A dzieci będziecie robić sobie in vitro". To oczywiście ma być żart - bo jako szef instytutu Genesis Genetics w Detroit zajmującego się sztucznym zapłodnieniem, Hughes wie, że seks to dla niego wciąż ogromna konkurencja. Ale na jak długo?

Bo do laboratoriów coraz częściej zgłaszają się osoby, które nie tylko chcą mieć dziecko. Są zdeterminowane, by ich potomstwo było jak najzdrowsze i jak najsilniejsze. Staje się to możliwe dzięki diagnostyce preimplantacyjnej (ang. preimplantation genetic diagnosis, PGD). Ta metoda pozwala na analizę komórek jajowych przed lub po zapłodnieniu bądź też zarodków przed podaniem ich do macicy przyszłej matce. PGD pozostaje w ścisłym związku z technikami wspomaganego rozrodu (zapłodnieniem in vitro). Normalnie zastosowanie PGD pozwala wyeliminować konieczność przedterminowego zakończenia ciąży, związanego z występowaniem wad genetycznych u płodu.

Jednak dziś PDG zaczyna się stosować do tworzenia "idealnego potomstwa”. Z jajeczka przed sztucznym zapłodnieniem pobiera się komórkę i bada ją pod kątem obecności chorób przekazywanych dziedzicznie. W związku z tym, że genetyka się rozwija, laboratoria tworzą coraz więcej takich testów. "Liczba chorób, które możemy na tym etapie wykryć jest zaskakująco duża” - mówi Hughes.

To oczywiście metody bardzo kosztowne, ale nietrudno wyobrazić sobie milionera, który dla podtrzymania nazwiska i majątku, będzie chciał stworzyć superzdrowego potomka. I dlatego zamiast decydować się na tradycyjne poczęcie w sypialni i przy muzyce, wybierają surowe wnętrza laboratorium, gdzie mogą nawet zdecydować o płci dziecka.

Genetyka idzie jeszcze dalej. Jak pisze "San Francisco Gate", Genesis Genetics ma w ofercie technologię "Save Your Siblings" ("Uratuj swoje rodzeństwo"). Rodzice mogą stworzyć dziecko tylko po to, by jego krew lub organy mogły w przyszłości uratować życie jego chorego brata lub siostry.

To oczywiście prowokuje pytania o kwestie etyczne, rolę rodzica i funkcję rodziny. Samo zapłodnienie in vitro wzbudza ogromne kontrowersje i dzieli opinię publiczną. Dla tych, którzy nie mogą mieć dzieci metodą naturalną, sztuczne zapłodnienie jest ogromnym błogosławieństwem. Kościół ma odwrotne zdanie, twierdząc, że ludzka ingerencja na poziomie kreacji życia jest jakimś szatańskim pomysłem. Biorąc pod uwagę, że skomplikowana technologia rozwija się w zastraszającym wręcz tempie, należy zadać pytanie, czy nadążymy z dostosowaniem standardów etycznych.