Do zdjęcia numer jeden brytyjska aktorka Catherine Zeta-Jones pozuje fotoreporterom na eleganckim przyjęciu w Nowym Jorku, na które przyszła wraz ze swym mężem Michaelem Douglasem. Jej makijaż jest taki, jaki zazwyczaj robi, szykując się na przyjęcia - na tyle słaby, że nie przykrywa szpetnych plam, krost i rozszerzonych porów ani rozległych przebarwień na policzkach. 39-letnia Zeta-Jones wygląda do tego stopnia źle, że dziennikarze bulwarówek rozpoczęli spekulacje, co się stało. Może to słońce Bermudów, na których aktorka mieszka z rodziną od sześciu lat, tak zniszczyło znaną z nieskazitelnego wyglądu skórę Catherine?

Reklama

Zdjęcie numer dwa to profesjonalna robota specjalistów od fotografii reklamowej. Zeta-Jones firmuje na nim swoją twarzą kampanię kosmetyków Elizabet Arden. Tym razem ma piękną, porcelanową, idealną cerę. Jasny makijaż i rozprostowane, rozjaśnione włosy sprawiły, że bardziej przypomina Victorię Beckham, w czasach, kiedy ta była Posh Spice, a nie sobą. Jedyny element, po którym można rozpoznać, że to twarz brytyjskiej aktorki, to charakterystyczny zadarty nos. Czy ta zmiana jest efektem cudownego działania amerykańskich kosmetyków, czy raczej komputera, albo genialnej charakteryzacji?