Beata Tyszkiewicz podkreśla, że nie był to klasyczny romans. To ja byłam związana, a on miał swoje normalne życie - wyjaśnia. Wszystko to trwało cztery lata, a zaczęło się, gdy a miała zaledwie 22 lata.

Tyszkiewicz zapewnia jednak, że od początku miała świadomość, iż nic z tego nie będzie. Wyznaje, że nie chciała doprowadzić do rozwodu i nie zgodziłaby się na to. Nigdy nie pokazałam się z nim publicznie, jeżeli nie było zawodowego powodu. Nie zatelefonowałam - zapewnia.

Reklama

Co więc dał jej taki "grzeszny" związek? Komfort uczuciowego zaangażowania. Jeśli jestem zaangażowana uczuciowo, o co mi chodziło najbardziej, jestem zajęta. Kobiety nie lubią być dyspozycyjne. Jeżeli jest 200 kobiet, a wśród nich jedna wolna, mężczyzna od razu ją wyłowi - dodaje Tyszkiewicz.