"Kiedy dzieci idą do szkoły, myślą, że będą miały same dobre stopnie, będą lubiane przez kolegów i że w szkole będą same przyjemności. Życie później to weryfikuje" - mówi DZIENNIKOWI Alina Woźniak, dyrektorka Niepublicznej Szkoły Podstawowej nr 97 w Warszawie.

Reklama

Zapał i zaciekawienie, które towarzyszą dziecku przez pierwszy tydzień roku szkolnego, szybko mija. Dlaczego? Przede wszystkim ma na to wpływ krytyka. "Dziecko traci zapał, gdy pojawiają się niepowodzenia: dostaje jedynkę, uwagę, nauczyciel za coś je zgani" - mówi dr Barbara Arska, psycholog dziecięca. "A że tak prędzej czy później się stanie, to jest właściwie pewne".

Cienka bańka szkolnego zaciekawienia jest już zagrożona. Po kolejnych kilku dniach pęka. "Do zniechęcenia wywołanego niepowodzeniami dochodzi niemal pewność, że dziecko nie zostanie pochwalone, gdy zrobi coś dobrze. A to właśnie w pozytywnym wzmacnianiu leży klucz do utrzymania w uczniu zapału" - dodaje Arska.

A więc nagradzać. Jednak nie za stopnie, bo zapał do szkoły zamieni się w zapał do nagród. "Całościowo, za wysiłek, za wytrwałość, a nie za konkretne osiągnięcia" - radzi dr Mirosława Huflejt-Łukasik, psycholog dziecięca.

Reklama

Czy to jednak możliwe, że szkoła będzie życzliwa i bezstresowa? "To mit" - odpowiada w rozmowie z DZIENNIKIEM Wiesław Kołak, prezes Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. "Szkoła nie może obyć się bez stresu. Tyle, że jeśli nauczyciel będzie ciągle mówił dziecku, iż się do niczego nie nadaje, to ono w to uwierzy. Dlatego rolą nauczyciela jest motywowanie ucznia i zaszczepianie mu wiary w siebie".

"To na nauczycielach więc spoczywa największa odpowiedzialność za to, co się stanie z zapałem pierwszego tygodnia. - Dobry nauczyciel, tak jak dobry manager, musi umieć motywować" - tłumaczy DZIENNIKOWI Mirosława Huflejt-Łukasik. "Zainteresowanie ucznia przedmiotem zależy od tego, czy nauczyciel umie pochwalić, doradzić, zrozumieć dziecko i rozmawiać z nim".

Co na to nauczyciele? "Żeby utrzymać w dzieciach zapał, samemu trzeba go mieć" - odpowiada Jarosław Pytlak, dyrektor i nauczyciel chemii w SP nr 24 STO w Warszawie. "Nie uprzykrzać życia ciągłymi zapowiedziami klasówek, za to mówić o tym, co ciekawego będzie się działo. Że za tydzień przeprowadzimy doświadczenie, a za miesiąc jedziemy w Bieszczady. W szkole cały czas musi się dziać coś ciekawego, lekcja musi być zaskoczeniem. A tego nie da się osiągnąć, jeśli nauczyciel będzie po prostu realizował narzucony program" - dodaje w rozmowie z DZIENNIKIEM.

Reklama

Ważne jest też nastawienie do szkoły w domu. "Młodsze dzieci uczą się przede wszystkim dla rodziców, dla mamy, taty, dziadka, dlatego w domu trzeba je chwalić, przekonywać, że wszystko mogą osiągnąć" - radzi Alina Woźniak, dyrektorka Niepublicznej Szkoły Podstawowej nr 97 w Warszawie. "Naprawdę niewiele trzeba, żeby dziecku się chciało, należy jednak poświęcić mu czas" - dodaje.

A więc, jak podpowiada Mirosława Huflejt-Łukasik, powtarzać materiał szkolny w codziennych sytuacjach: biologię na spacerze po lesie, matematykę w sklepie. "A gdy dziecko ma w szkole jakieś kłopoty, rodzic powinien ufać nie tylko temu, co mówi nauczyciel, ale wysłuchać też <zeznań> dziecka i umieć stanąć po jego stronie. Wtedy szkoła nie stanie się wrogiem" - dodaje Barbara Arska.

I jeszcze jedna, ważna rada: "Trzeba pamiętać o tym, by dawać dziecku odpocząć, bo jak przeciążymy organizm, dziecko zachowa się jak dorosły, który wypalił się zawodowo, a wtedy wskrzeszenie zapału będzie naprawdę trudne" - ostrzega w DZIENNIKU Mirosława Huflejt-Łukasik.