TEJ WŁADZY NIKT MI NIE ODBIERZE

Dawniej brylował wszędzie: w towarzystwie, w pracy i w domu. Współczesne emancypantki odebrały mu większość przyczółków. "I może rodzina, dom są ostatnim bastionem, gdzie mogę powiedzieć, jak to ma być; i tak ma być. To mi daje namiastkę poczucia kontroli i bezpieczeństwa" - wchodzi w skórę macho Benedykt Peczko. Bywa jednak, że potrzeba władzy sięga za daleko. "Ale jest też inny aspekt tego tematu; ostrzejsza wersja męskiej dominacji. Mam na myśli mężczyzn, którzy czują wewnętrzny przymus, aby sprawować władzę. Dystansują się od uczuć, ponieważ to zabezpiecza ich przed wewnętrznym smutkiem i lękiem. Cały czas są jakieś wyzwania, trzeba udowadniać sobie i światu, że jest się najlepszym, że mogę, dam radę, nic i nikt mnie nie pokona. Także w domu. Ten narcystyczny styl można rozpoznać po tym, że trudno się zatrzymać i rozluźnić. W tym przypadku bardziej niż świat zewnętrzny zagraża ten świat, który nosimy w sobie" - wyjaśnia Peczko w rozmowie ze "Zwierciadłem".

Reklama

NARCYSTYCZNY BÓL, CZYLI: MUSZĘ BYĆ SILNY

Skąd się bierze taki styl? Często z przekonania mężczyzny, że inni takiej "siły" od niego oczekują. "Mężczyzna czuje, że oczekuje się od niego siły; że jeśli zasypią jedną jaskinię, to on ma być tym, który znajdzie drugą, jeśli w tym rewirze upoluje już wszystkie zwierzęta, ma pójść łowić gdzie indziej. (...). Wydaje nam się, że gdy puścimy kontrolę, stracimy autorytet i szacunek kobiety" - mówi seksuolog. I przypomina, że prawdziwie silny człowiek nie potrzebuje swojej siły udowadniać. "Dramat mężczyzn polega na tym, że na ogół nie doceniają swojej siły, dlatego tak bardzo muszą się starać, żeby udowadniać, że ją mają. Nie doceniają tego, jak wiele różnych aspektów może mieć siła. (...) Umiejętność przyznania się do tego, że nie na wszystko mam wpływ i czasami sobie nie radzę, jest przejawem potężnej siły. (...) Tak bywa, że małe psy szczekają, duże i silne nie muszą. Cóż to za siła, skoro trzeba cały czas udowadniać, że się ją ma?".

Reklama

> czytaj dalej



WYSOKA CENA ZA "MĘSKOŚĆ"

Reklama

Cena za takie wieczne udowadnianie bywa wysoka. Szarpanina w celu wiecznemu sprostaniu domniemanym oczekiwaniom pożera energię a usztywnione myślenie okupione jest wewnętrzną niepewnością siebie a na dodatek - oddala od bliskich. "Mężczyzna zamyka się w swoich wyobrażeniach o tym, jak ma być – w psychologii nazywa się to pierwszą pozycją percepcji – czyli patrzy na świat swoimi oczyma, kieruje się własnymi kryteriami, ocenami i potrzebami. To jest źródło cierpienia, problemów. Bo jak budować relacje oparte na miłości, serdeczności, wzajemnym zrozumieniu, gdy zamykamy się na punkt widzenia bliskiej osoby, nie bierzemy go pod uwagę" - wyjaśnia specjalista.

PO PIERWSZE: SŁUCHAĆ

Zmiana tych tendencji potrafi uratować rozpadający się związek. A wymaga otwarcia się na umiejętności, które mężczyzna już ma i z powodzeniem wykorzystuje w pracy, ale o których zapomina, gdy tylko przekroczy próg domu. Chodzi o umiejętność zdawania się na intuicję a także słuchania drugiej strony. "Pierwszy krok w tę stronę to słuchać, pytać o zdanie, o opinię, o potrzeby, punkt widzenia kobiety – pytać o wszystko, co jest dla niej ważne. Co o tym myślisz? Czy będzie ci to odpowiadało? Jakie jest twoje zdanie? Czy masz jakieś pomysły, preferencje? Pytanie to absolutna podstawa" - przekonuje Benedykt Peczko i ubolewa: "Nieszczęście polega na tym, że mężczyzna wraca z pracy do domu i traci dostęp do tych umiejętności, które wykorzystuje w kontekście profesjonalnym, tak jakby zakładał z góry, że tutaj już nie musi się starać".

__________

NIE PRZEGAP:

>>> Najczęstszą przyczyną kłótni jest seks
>>> Mąż daje jej 30 orgazmów dziennie
>>> Schiffer i Crawford nie mają nic do ukrycia