Co by o niej nie mówić, to i tak jest fenomenem. Można się śmiać, krytykować, płakać nad jej losem - jedno jest pewne: 28-letnia dziewczyna w różowej koszulce wywołała więcej zamętu w internecie niż niemniej różowa Jola Rutowicz. Tysiące wpisów na forach, miliony widzów na youtube. Nowa femme fatale polskiego internetu? Chyba tak. Około 3500 komentarzy pod jej drugim już wierszem na blogu Kazimierza Marcinkiewicza mówi samo za siebie.

Reklama

WSZYSCY MYŚLIMY, ŻE JĄ ZNAMY

"Chciałoby się powiedzieć >Taka mała, a taka wielka...<. Jest wspaniałą, niezależną, ambitną, młodą osobą. W życiu kieruje się jasnymi zasadami. Ceni sobie prywatność i wolność" - tak o swojej ukochanej mówił w wywiadzie dla londyńskiej "Cooltury" Kazimierz Marcinkiewicz. To słowa rozpalonego miłością mężczyzny. Ale kim tak naprawdę jest Isabel?

Na własne oczy mogliśmy wszyscy zobaczyć tylko dwa jej wcielenia. Nie najwyższych lotów poetkę udzielającą się na blogu ukochanego i specjalistkę od nowych „koszulek” i „kozaczków z metką” w słynnym nagraniu, które wyciekło z TVN. Te dwie dość zwięzłe formy autoprezentacji o wielomilionowej widowni wystarczyły jednak do tego, byśmy po raz pierwszy w dosłownym tego słowa znaczeniu interaktywnie uczestniczyli w czyimś romansie.



>>> Utracona cześć Izabeli Marcinkiewicz

Bo przecież o ile jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że tabloidy na bieżąco informują nas o najpikantniejszych szczegółach związków VIP-ów, o tyle w sytuacji związku ekspremieraspotkaliśmy się z zupełną nowością. Mogliśmy po prostu otworzyć jego bloga na Onecie i napisać, co myślimy o szaleństwach Kazimierza i jego młodej bogdanki. I mieć dużą gwarancję, że zakochani to przeczytają. Mogliśmy też co nieco zobaczyć. - Kochasz mnie? - pytała Iza swego partnera. "Bardzo" - szeptał Kazimierz. Pech chciał, że ten szept stał się na tyle głośny, że usłyszała go cała Polska. I zamarła z wrażenia...

Reklama

MIĘDZY IZKĄ A ISABEL

Klucz do tej mniej lub bardziej wątpliwej sławy Isabel znalazła nad Tamizą prawie rok temu. "Już po pierwszym spotkaniu z Marcinkiewiczem Iza zadzwoniła do mnie podekscytowana" - mówi Marta, bliska przyjaciółka dziewczyny ze szkoły. "Nie jest w moim wieku, ale jest młody duchem" - opisywała pana Kazimierza w rozmowie z koleżanką.

Jak Iza w ogóle znalazła się w Londynie? Pochodzi z niespełna dwunastotysięcznego Brwinowa, oddalonego od stolicy o 30 kilometrów. W rodzinnym domu nie czuła się ponoć najlepiej. Może po prostu zżerała ją ambicja. Chciała zostać „kimś”, dobrze zarabiać, przeżyć swoje "5 minut". "Kiedy dorosła, postanowiła szukać szczęścia gdzieś w świecie. Bardzo chciała wyrwać się spod skrzydeł rodziców, być niezależna. Nie poszła nawet na studia. Myślała tylko o wyjeździe z kraju" - można było przeczytać w jednym z tabloidów relację osoby, która znała Izę z dawnych lat.



Są też bardziej cukierkowe wspomnienia o Izie z brwinowskiego podwórka. "Bardzo miła, grzeczna dziewczynka, papierosów nie paliła” - mówiła o niej rozczulona szkolna woźna. Wszyscy jej znajomi - i mniej, i bardziej sceptycznie do niej nastawieni - podkreślają zaś talent Isabel do nauki języków.

SMAK LONDYNU

I to właśnie dzięki bardzo dobrej znajomości angielskiego dziewczyna znakomicie odnalazła się w Londynie. Na początku swojego pobytu w stolicy Anglii Isabel zajmowała się tłumaczeniami. Dopiero potem udało jej się zdobyć pracę w jednym z banków londyńskiego City. To właśnie tam zaczęła się jej przygoda z ekspremierem.

Między nimi mocno zaiskrzyło. Isabel nie robiła z tego tajemnicy przed brwinowskimi znajomymi. "Mieli mnóstwo wspólnych zainteresowań, więc żadne z nich nie odczuwało dystansu wynikającego z różnicy wieku ani wykształcenia. Oboje pasjonują się np. sportem. Grają w siatkówkę, uwielbiają jazdę na rowerze. Kochają też dalekie podróże" - kontynuuje opowieść Marta, koleżanka Isabel. "Ona aż promienieje od tej miłości. Cieszy się, że jej wybranek tak samo jak ona kocha podróże i sport" - dodaje.

Zachwycona podróżniczymi pasjami ekspremiera Isabel nie doceniła jego politycznych fascynacji – „Nie znałam jego poglądów politycznych ani życiowych” – powiedziała bez ogródek „Coolturze”. Czy gdyby je znała, podeszłaby do Kazimierza nieco bardziej sceptycznie? Wszak dla młodych polskich ekspatów w Londynie bycie premierem z namaszczenia Jarosława Kaczyńskiego nie było niczym szczególnie "cool"? A może Isabel całkiem świadomie postanowiła na to przymknąć oko?





Reklama

Z nominacji Kaczyńskiego czy nie – ale w końcu premier. Złośliwi mówią, że prestiż zawsze był dla Izy istotny. Na blogu Kazimierza Marcinkiewicza jeden – jak można się domyślać – z londyńskich znajomych Isabel o pseudonimie "londoners" wyraził kilka dni temu swoją frustrację: "Odbiłaś sobie na "osobistości" po tym, jak się rozstaliśmy? Jedno jest pewne, lubisz to robić dla kasy… niby nie wprost, ale lubisz luksusik i prezenty. Między nogami zaś już wielkie "echo", bo przeleciało tą drogą z pół Londynu. Nie wiem, ile jeszcze chłopaków z Polski… Współczucia Kazik brachu!"...

TRUDNE PYTANIA BEZ ODPOWIEDZI

Chętnie zapytalibyśmy Isabel, czy to rzeczywiste frustracje jej ekspartnera, czy raczej niewybredny dowcip internetowego podszywacza. Ale narzeczona byłego premiera konsekwentnie "unika” kontaktu z mediami. Po wielokroć zapraszana za pośrednictwem Kazimierza Marcinkiewicza do poważnej rozmowy – odmawiała. Na wysłane do niej pytania: Czy miała wątpliwości, zanim na dobre związała się z dużo starszym mężczyzną, a w dodatku byłym premierem; czy nie boi się, że jej ukochany i ją kiedyś zostawi – podobnie jak swą żonę Marię oraz jak zamierza budować relacje z niewiele młodszymi od siebie dziećmi Kazimierza – odpowiadała, że to zbyt pesymistyczne pytania. „Po co z pięknego uczucia robić dramat?” – kwitowała beztrosko.

Najwyraźniej Isabel woli sama próbować reżyserii spektaklu wokół siebie i ukochanego. A niestety nie jest w tym mistrzynią – to pewne. Zamiast stać się idolką milionów, staje się ich ofiarą. Na łamach poważnej prasy na wszystkie możliwe sposoby krytykowali ją i jej wybranka politycy, socjolodzy, dziennikarze, a nawet filozofowie. Wśród tysięcy komentarzy i wpisów na internetowych forach, niemal wszystkie także nie zostawiają na niej suchej nitki

Swoistą anatemę nałożyli na nią nawet mieszkańcy Brwinowa. Ktoś napisał na blogu Marcinkiewicza: "Brwinów już się ciebie wstydzi, Izo. Rodzice są wytykani palcami przez twoje zachowanie i te wypociny, które tu zamieszczasz. Utrudniasz życie nie tylko panu Kazimierzowi, ale i rodzinie."

I rzeczywiście coś jest na rzeczy. „Iza jest dorosła. I skoro nawarzyła sobie piwa, sama musi je wypić” – tak kwituje całą historię jej matka. Jak donoszą tabloidy Kazimierz Marcinkiewicz póki co nie powinien się zgłaszać po błogosławieństwo do przyszłej teściowej, która poznawać go na razie nie zamierza.

Co będzie dalej? W ostatniej odsłonie swoich poetyckich wynurzeń Iza zadeklarowała, że znika. Przynajmniej z internetu. Czy na zawsze? Już niedługo przecież ślub – przełożony według znajomych Marcinkiewicza z lata na wiosnę. Jak donosi brukowa prasa – być może ze względu na ciążę. Gdzie więc rozegra się kolejny akt spektaklu z Isabel w roli głównej? Znów w internecie i na pierwszych stronach tabloidów? Gdzieś w poważniejszych mediach? Czy może – jak napisał kolejny internauta – „tam, gdzie szczyt jej marzeń – na okładce „Vivy””?



Na razie doczekaliśmy się pierwszej ballady o Isabel - dziewczynie z Brwinowa. Kto wie, może jej marzenia całkiem niedługo się spełnią...

>>> Zobacz, która z kobiet jako jedyna publicznie stanęła po stronie Izabeli i Kazimierza