W życiu prywatnym zupełnie nie przypomina barwnej, lecz wrednej i bezwzględnej serialowej Wioli. Ale jak mówi, lubi uszczknąć co nieco z jej zołzowatości. "Dzięki graniu tej postaci ja też się troszeczkę zmieniam, robię się bardziej przebojowa" - zwierza się Małgosia Socha magazynowi Cosmopolitan.

Reklama

TO ONA JEST MĘŻATKĄ?

Ze swoim obecnym mężem Krzysztofem Wiśniewskim tworzą udany związek od 6 lat. Mimo to wybór sukni ślubnej był dla niej kwestią chwili. "To była szybka decyzja. Do salonu weszłam niecałe dwa miesiące przed ślubem, zapytałam, które sukienki mogą być gotowe w tak krótkim czasie, i z tych wybrałam" - wspomina aktorka. Podobnie niewiele wagi przywiązuje do małżeńskiej obrączki. Zakłada ją na palec tylko na urlopie. Na co dzień nosi ją w portfelu, aby nie zgubić jej podczas zdjęć.

Mąż chyba nie ma jej tego za złe, skoro podobno co wieczór robi dla niej striptiz. Ona z kolei chciałaby się dla niego ładnie i ekstrawagancko ubrać, ale brakuje jej odwagi. "Uwielbiam ekstrawaganckie stylizacje z 'Vogue', ale nie odważyłabym się tak ubrać. Jako nastolatka, co prawda z braku pieniędzy, ale i chęci wyglądania inaczej, przerabiałam różne rzeczy, doszywałam tasiemki i aplikacje, by były oryginalne. Dziś daleko mi do ekstrawagancji" - opowiada gwiazda.

Co nie znaczy, że nie pała gorącym uczuciem do ciuchów od Marca Jacobsa. Jednak ich zakup zawsze odchorowuje poczuciem winy... "Gdy sobie pofolguję, to zawsze potem odzywa się we mnie głos rozsądku" - wyznaje Małgosia.

Nie w głowie jej hollywoodzkie superprodukcje, ale seksowni gwiazdorzy - owszem... "Nie mówię, że chciałabym zagrać dziewczynę Bonda, ale scenę miłosną z Danielem Craigiem - czemu nie!" - ekscytuje się Socha.



Reklama