Stare powiedzenie mówi, że wesele jest nie dla państwa młodych, ale dla rodziców i gości. Do niedawna to właśnie rodzice decydowali o tym, jak wyglądać będzie wesele ich dzieci. Dziś młodzi są bardziej niezależni, często sami płacą za weselną zabawę i chcą mieć wpływ na to, jak wygląda. Mają własne pomysły, podglądają zachodnie trendy, nie oznacza to jednak, że nie liczą się ze zdaniem rodziców i rodziny. Można przecież wszystko połączyć.

Nie ma wesela bez muzyki. Ostatnio młodzi stali się bardzo wybredni w tej kwestii. Jeszcze kilkanaście lat temu obowiązkowa była kilkuosobowa kapela przygrywająca standardy, tj. "Palomę" czy "Tango Milonga". Okazało się, że młodzi goście nie znają tych szlagierów i wolą bawić się przy swojej muzyce. Wieloosobowe kapele zastąpiono więc zestawem dwóch muzyków plus wokalistka, którzy śledzą muzyczne hity i potrafią wykonać i "Białego misia", i najnowszy przebój Madonny.

Taki zespół prowadzi całą biesiadę, dobiera repertuar do nastroju gości, proponuje różne konkursy i zabawy. Właśnie zabawy często są kością niezgody między rodzicami i państwem młodym. Rodzice chcą, żeby było ich jak najwięcej, młodzi ograniczyliby je do minimum. Kompromisem są oczepiny, bo na razie nikt nie wyobraża sobie bez nich wesela.

Młodzi coraz częściej mają wpływ na prezenty ślubne czy nawet kwiaty. Na zaproszeniach weselnych można przeczytać, że zamiast kwiatów, wolą słodycze lub maskotki, które potem zawożą np. do domów dziecka. Coraz modniejsze jest też zbieranie... karmy dla zwierząt ze schroniska. Do zaproszenia może być także dołączona lista prezentów. W końcu państwo młodzi najlepiej wiedzą, czego potrzebują.

Nowym trendem jest także to, że młodzi coraz częściej nie wchodzą do kościoła razem, a spotykają się dopiero przy ołtarzu, do którego prowadzi pannę młodą dumny ojciec. Tradycja ta przyszła do nas z Zachodu. Na głowy nowożeńców sypią się już nie tylko drobne pieniądze i ryż, ale także confetti, płatki kwiatów, lecą balony i bańki mydlane. Na weselu wódkę zastępuje się winem, jednak wciąż śpiewa się "Gorzka wódka".

Skąd takie pomieszanie starego z nowym? Młodzi pragną być na czasie, ale jednocześnie wcale nie chcą całkowicie zapomnieć o tradycji. Organizatorzy wesel często opowiadają o parach z małych miejscowości lub wsi, które wyjechały do dużych miast. Na co dzień żyją bardzo nowocześnie, nie przyznają się do swoich korzeni, jednak kiedy przychodzi czas ślubu i wesela, wracają do rodzinnych miejscowości. Wtedy zdarza się, że panna młoda w sukni od najlepszego krawca z Paryża wsiada na ustrojoną kolorowymi wstążkami furmankę, a na weselu drogi DJ gra "Tango Milonga". Stare i nowe miesza się, ale najważniejsze, że wszyscy są zadowoleni.









Reklama