Inne

Świąteczna sielanka - tak można określić klimat, w którym wykonano sesję zdjęciową premiera i jego rodziny do kolorowego czasopisma dla kobiet. Na zdjęciach premier - co prawda w koszuli, ale bez krawata - występuje w roli kochającego męża, dziadka malutkiego Mikołaja i ojca - a nawet teścia (mamy okazję podziwiać synową państwa Tusk). Niewątpliwą zaletą są ujęcia córki państwa Tusków, Kasi. Wielbiciele jej urody będą szczerze usatysfakcjonowani...

Reklama

WSZAK RODZINA TO JEST SIŁA!

Premier dużo i chętnie opowiada o swoich dzieciach. Jego żona również: "Strach o dziecko jest ciągle taki sam. Najpierw boisz się każdej choroby, że się przewróci, zrobi sobie krzywdę, poparzy się, spadnie - bo jest takie malutkie i kompletnie bezbronne. Kiedy dziecko dorośnie, boisz się, że ktoś je skrzywdzi, będzie cierpiało, nie ułoży sobie życia, będzie samotne, a dotyczy to zwłaszcza dorastającej dziewczyny. Im moje dzieci są starsze, tym bardziej się boję, że będą nieszczęśliwe. I ten strach mnie nie opuszcza, bez względu na to, ile dzieci mają lat. Jest nierozerwalnie związany z miłością do nich" - wyznaje Małgorzata Tusk.

Reklama

czytaj dalej...




A premier się zastanawia: "Czy znajduję różnicę w miłości do dzieci? Kocham do szaleństwa Michała i Kasię, ale kompletnie inaczej". Przyznaje jednak, że to śliczna Katarzyna jest jego absolutnym oczkiem w głowie: "Jestem tak w córkę zapatrzony, że czuję się kompletnie bezradny. Kasia jest kochana, bo tego nie wykorzystuje, to znaczy dostałaby ode mnie, co chce, bez żadnych negocjacji i nigdy tego nie nadużywa. Ma świadomość, że może absolutnie wszystko i nie chce prawie nic".

Reklama

DZIADEK CZEKA NA MECZ Z WNUKIEM

Najcieplejsze części opowieści premiera dotyczy jego jedynego jak na razie wnuka, Mikołaja. Premier lubi być dziadkiem - to widać na pierwszy rzut oka: " Jestem wyjątkowo szczęśliwym dziadkiem. Raz, że bardzo na to czekałem, dwa - to jest zupełnie fenomanalne przeżycie. Nie spodziewałem się, że można od razu pokochać, tak bezwarunkowo jak własne dziecko, takie małe ciałko, istotę, która jeszcze nie mówi i ledwo poznaje. Kiedy Mikołaj pierwszy raz ewidentnie do mnie się uśmiechnął, to jakby słońce wzeszło" - wyznaje. I dodaje, że chciałby doczekać momentu, w którym nauczy grać Mikołaja w piłkę nożną.

czytaj dalej...



Rodzina Tusków zawsze jawiła się w mediach jako monolit. Premier - mimo, iż podkreśla, że łatwo nie było - wie, co ich spaja: " (..) szczęście nie zależy tylko od okoliczności zewnętrznych. Jest w nas. A jeśli poza nami, to nigdy go nie złapiemy. Ale z drugiej strony - nieraz o tym z Gosią rozmawiamy – patrzymy na naszych znajomych i przyjaciół równolatków z przygnębieniem, bo wielu z nich się rozwiodło. Bardzo wielu z nich było wczesnymi małżonkami jak my, czyli pobrało się jeszcze na studiach, i z dwudziestu małżeństw przetrwało jedno, może dwa oprócz naszego (...) Więc czasami miłość między małżonkami, która zawsze narażona jest na różne ciosy, może nie przetrwać też dlatego, że było o jeden cios za dużo. Myśmy z Gośką przetrwali ten trudny czas, choć jak było tak bardzo biednie, szaro, smutno i bez perspektyw, to na pewno miało to wpływ na nasze kryzysy" - twierdzi Donald Tusk.

ZGRANY MAŁŻEŃSKI DUET

To krzepiące przekonanie, że wszystkie kryzysy mozna przetrwać premier pieczętuje serią ciepłych słów skierowanych do żony: "Ja się w Gosi zakochałem i po tym, jak się zakochałem, wziąłem z nią ślub". Mówi też, kto rządzi w ich domu: "Gosia. Bezdyskusyjnie Gosia. Najlepiej byłoby spytać dzieci, jako obserwatorów, ale mogę panią wyręczyć, bo jedno i drugie odpowie z całą pewnością, że mama. To zresztą widać w relacjach między dziećmi a rodzicami. Nie tylko w tym, jak Kasia czy Michał oceniają relacje między mną a Gosią, bo zawsze się okazuje, że to ja boję się Gosi, a nie odwrotnie, ale też w naszych relacjach z nimi".

czytaj dalej...



Małgorzata Tusk mówi zaś, że męża najbardziej ceni za to, że... ma gest i nie kłóci się o pieniądze. "Nigdy w życiu nie był małostkowy jeśli chodzi o pieniądze ani wobec mnie, ani wobec dzieci czy kogokolwiek z rodziny. Jeśli ktoś jest w potrzebie, pomaga, jeśli ktoś prosi, daje. Pieniądze nie mają dla niego większego znaczenia i ich nie kontroluje. Jest to być może wada, bo nie mamy np. większych oszczędności i mieszkamy na 65 mkw. Ale z drugiej strony daje nam pewnego rodzaju komfort psychiczny w życiu codziennym" - konstatuje pani premierowa.

Ostatnio pan premier czymś podpadł swojej małżonce i w ramach przeprosin wysłał jej 100 róż. "Ona uznała to za absolutną oczywistość, naprawdę (śmiech). W ogóle nie zrobiłem na niej wrażenia. Dzwonię do Kasi i pytam: >>Czy doszły te róże?<<. >>Doszły<<. >>I co mama powiedziała?<< >>Nic. Ułożyła je w wazonie<<" - mówi premier.

Zazdrościmy pani Małgorzacie: jej maż piastuje wysokie stanowisko, obsypuje ją pachnącymi kwiatami i do tego publicznie wyznaje jej miłość. Czego kobieta może chcieć więcej?