Gdy przynosisz prawie same piątki, ktoś niechybnie wytknie ci czwórkę. Jak wysprzątasz dom, usłyszysz, że jest balagan na podwórku. Robią tak rodzice, robią nauczyciele, a w końca zaczynasz robić tak sama. Uczymy się wiecznych wymagań, krytyki, dostrzegania przysłowiowej dziury w całym.

Reklama

"Całe nasze młode życie bywa upstrzone takimi połajankami, ocenami" - twierdzi psycholog Katarzyna Miller w swoim felietonie w najnowszym "Zwierciadle". Takich wymaganiom nie ma końca. Zawsze przecież może być lepiej, zawsze jest nie dość dobrze. "Ciągle jesteśmy nie dość doskonali i ciągle mamy się doskonalić. I w dodatku mamy to robić bezbłędnie, od razu" - wylicza psycholog.

NIE STÓJ TAK Z TYM BATEM!

Takie wymagania narzucamy sobie jak kierat. I od pewnego momentu nie potrzeba nam nadzorcy, który stoi nad nami z batem... same dla siebie nim jesteśmy. Dzisiejsza kobieta próbuje łączyć karierę z rolą świetnej matki, dobrej żony i pięknej kochanki - i w każdej z nich być perfekt. W idealnym makijażu i manicure staje przy kuchence, by ugotować doskonały obiad, z westchnieniem sprząta w mieszkaniu, by potem pobawić się z dzieckiem. A jakby tak sobie czasem odpuścić? I zamiast wciąż wymagać... zatroszczyć się o siebie?
"Nie ma większego przejawu życzliwości i serdeczności wobec samego siebie, niż dać sobie prawo do błędów" - przekonuje Katarzyna Miller. Do przypalonego obiadu, ułamanego paznokcia, nieudanej fryzury, pomyłki w pracy... Uff. Czy tak nie jest przyjemniej?